Velo Dunajec i Velo Czorsztyn – czy rzeczywiście są takie przyjazne dla każdego?

Trasa wokół Jeziora Czorsztyńskiego, potocznie znana jako Velo Czorsztyn, szybko zdobyła rozgłos jako przyjemna, mało wymagająca i „rodzinna”. Dodajmy do tego widoki, dobrą infrastrukturę gastronomiczno-wypoczynkową i możliwość bezpiecznego pokonania praktycznie całej pętli z dala od ruchu samochodowego i dostajemy jeden z najpopularniejszych rekreacyjnych szlaków rowerowych ostatnich lat. Ale czy na pewno Velo Czorsztyn jest taka przyjazna i sympatyczna, jak ją malują? Postanowiłem to sprawdzić podczas niedawnej wizyty w Nowym Targu.

Z Nowego Targu nad Jezioro Czorsztyńskie, czyli mały wycinek Velo Dunajec

Z miejsca, w którym nocuję, nad Jezioro mam jakieś 20 kilometrów. Poza krótkim fragmentem przez miasto, większość pokonuję trasą Velo Dunajec. A w zasadzie jej niewielkim fragmentem, całość ma bowiem 237 kilometrów długości i obejmuje między innymi część pętli wokół Jeziora po stronie Niedzicy. Pomijając kwestie nazewnictwa i ewentualnych wątpliwości z nim związanych, ten odcinek świetnie nadaje się na rozgrzewkę przed pętlą wokół Jeziora, która tego dnia ma być dla mnie gwoździem programu. Jedzie się cały czas wzdłuż Dunajca, w zdecydowanej większości drogami rowerowymi. Kilka razy trasa przecina spokojne wsie, gdzie ruch samochodowy jest znikomy. Nie brakuje wiat do odpoczynku. Przy jednej z nich zauważyłem nawet coś na kształt grilla. Całość jest do tego świetnie oznaczona – dotyczy to zarówno kierunku jazdy, jak i ostrzeżeń w momencie wjazdu na drogi publiczne. Ukształtowanie terenu przypomina stół z nie do końca wyprasowanym obrusem – generalnie jest płasko, sporadycznie zdarzają się znikome podjazdy i zjazdy. W połączeniu z niewielkim ruchem powoduje to, że ten fragment pokonuję szybko, mimo, iż nie forsuję specjalnie tempa.

W którą stronę? Zaczynam od Czorsztyna

W końcu dojeżdżam do remontowanego mostu w Dębnie. Tutaj trzeba po pierwsze zachować szczególną ostrożność, a po drugie zadecydować o tym, w którą stronę pokonywać będę pętlę. Można przeciąć drogę i ruszyć w stronę Niedzicy, albo przejechać przez most i kierować się w pierwszej kolejności w stronę Czorsztyna.

Wybieram tę drugą opcję. Szlak po stronie Czorsztyna okazuje się kręty, ale zaskakująco płaski. Ruch jest za to dużo większy niż na odcinku od Nowego Targu do Dębna. Nie brakuje zarówno rowerzystów, jak i pieszych. Czasami zdarzają się też samochody. Z jednej strony cieszy ilość osób pokonujących tę trasę na rowerach. Nie brakuje całych rodzin. Smuci natomiast stosunkowo niewielka ilość kasków na głowach – zarówno u najmłodszych, jak i tych starszych.

Po drodze mijam całą masę lokali i bud gastronomicznych oraz plaż, na których można spróbować trochę wyrównać kolarską opaleniznę. Od czasu do czasu oczom ukazują się też ruiny zamku w Czorsztynie. Im bardziej się do niego zbliżam, tym większy jest tłok. Momentami trzeba naprawdę uważać, by uniknąć zderzenia z nieuważnym rowerzystą lub pieszym.

W Czorsztynie czas na kolejną decyzję. Na drugi brzeg można przedostać się promem. Istnieje też możliwość pokonania całej pętli w siodle. Wiąże się ona jednak z koniecznością pokonania sporego odcinka stosunkowo ruchliwą drogą publiczną przez Przełęcz Osice i Sromowce Wyżne. I znów wybieram opcję numer dwa.

Z Czorsztyna do Sromowców Wyżnych

W efekcie na dzień dobry zostaję poczęstowany konkretnym podjazdem. Długi, stromy, zmusza wielu rowerzystów do zejścia z roweru i podprowadzania. Na górze dojeżdżam do skrzyżowania z ulicą Zamkową. Jadąc w prawo dotrzeć można do ruin zamku. Jeżeli nie zamierzacie go zwiedzać, nie polecam. Zafundujecie sobie tylko dodatkowy, niepotrzebny podjazd (oczywiście, że popełniłem ten błąd…). Prawidłowa droga prowadzi w lewo. Jeszcze trochę mniejszych podjazdów, a potem czeka mnie fantastyczny zjazd do Sromowców. Długi, z równym, choć miejscami remontowanym, asfaltem, pozwala się naprawdę nieźle rozpędzić. Nawet liczne samochody niespecjalnie mi przeszkadzają. Morda się cieszy, a jednocześnie współczuję tym, którzy wybrali odwrotny kierunek i muszą ten fragment podjeżdżać. A jest ich całkiem sporo i wcale nie wyglądają na szczęśliwych.

Wracamy na Velo Dunajec: Niedzica, zamknięcie pętli i powrót do Nowego Targu

Ze Sromowców podjeżdżam na zaporę w Niedzicy z górującym nad nią zamkiem. Tu również roi się od turystów. po krótkiej przerwie wracam na trasę. Ta część dość mocno mnie zaskakuje: ma zdecydowanie bardziej górski charakter. Kilka podjazdów dość mocno daje się we znaki. Na szczęście nie brakuje też przyjemnych zjazdów. Subiektywnie po tej stronie jest też ładniej. Za to miejsc, w których można uzupełnić baterie jakby trochę mniej. Zdecydowanie jest tutaj mniej „rodzinnie” niż na drugim brzegu. Dzieci i osoby z gorszą kondycją czeka trochę podprowadzania.

Ostatnie cztery kilometry pętli to znów jazda po płaskim. Mówiąc szczerze, z końcówki niewiele zapadło mi w pamięć. W końcu wracam do mostu w Dębnie, zamykając pętle. Zegarek pokazuje 61 kilometrów, z czego niecałe 20 przypada na dojazd z Nowego Targu (i 2 na niepotrzebny zjazd do zamku w Czorsztynie). Do Nowego Targu wracam tą samą drogą przez Velo Dunajec.

Całość zaskoczyła mnie zróżnicowaniem. Z mojego punktu widzenia to dobrze. Gdyby cała pętla była tak płaska, jak po stronie Czorsztyna, powrót byłby śmiertelnie nudny. Kilka wymagających podjazdów i przyjemnych zjazdów jest fajnym urozmaiceniem. Jednocześnie warto o tym pamiętać, wybierając się na trasę z dziećmi. Bez marudzenia na pewno się nie obejdzie. Ogólnie jednak trasa wokół Jeziora Czorsztyńskiego jest jednym z najlepiej przemyślanych, przygotowanych i oznakowanych szlaków tego typu z jakimi miałem do czynienia. Chętnie wróciłbym tu w miłym towarzystwie, w jakiś ciepły dzień w środku tygodnia, gdy ruch będzie mniejszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.