Roztocze na gravelu, czyli pomysł na tani urlop

Roztocze nie było moim pierwszym wyborem jako miejsce do spędzenia tegorocznego urlopu. Nasłuchałem się jednak tyle o jego zajebistości pod kątem rowerowym, że postanowiłem powiedzieć: sprawdzam.

W zasadzie wszystko, co najważniejsze, powiedziałem w filmach, więc nie będę się rozpisywał.

Dzień 1: Nielisz i Szczebrzeszyn

Pierwsza trasa miała charakter rozgrzewkowy. Powiedzmy to wprost: okolice Nielisza i Szczebrzeszyna to nie jest to Roztocze, o którym być może dużo słyszeliście. Mimo to trasa okazała się bardzo przyjemna i urozmaicona. W Szczebrzeszynie czeka na Was pomnik chrząszcza, warto też odwiedzić cmentarz żydowski.

Dzień 2: Roztoczański Park Narodowy, Puszcza Solska i Singletrack Józefów

Wytyczanie tras na zasadzie znajdywania na mapie potencjalnie ciekawych punktów na mapie nie jest optymalnym rozwiązaniem. W efekcie drugiego dnia otrzymuję mieszankę piachu, średnio przejezdnych leśnych ścieżek, rewelacyjnego asfaltu i fantastycznych szutrów. A na dokładkę jakieś 20 kilometrów, których wcale nie musiałem robić. Niestety, Komoot nie uwzględnia zakazów wstępu w Roztoczańskim Parku Narodowym, więc na część pięknych szutrówek mogę sobie tylko popatrzeć. Zwieńczeniem jest Singletrack Józefów, który zaczyna się obiecująco, ale szybko zaczyna się dłużyć i męczyć kolejnymi podjazdami.

Dzień 3: Krasnobród, Tanew i Zwierzyniec

Trzecia trasa składa się już w zasadzie tylko z rewelacyjnego asfaltu i fantastycznych szutrów. Największą niespodzianką okazuje się fakt, że pierwszy tydzień września to na Roztoczu „po sezonie”. W efekcie przerwy na kawę, piwo czy obiad trzeba rozważnie planować.

A na deser dorzucam spacer po Zwierzyńcu, który okazuje się bardzo przyjemnym miasteczkiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.