Z wysokością 909 m n.p.m. Magurka jest czwartym co do wysokości szczytem Beskidu Małego i kolejną popularną miejscówką w okolicach Bielska-Białej. Znajdują się tu między innymi popularne Boxery, okrzyknięte przez bikeBoard „Prawdopodobnie najlepszymi ścieżkami enduro”. Aż wstyd, że nie byliśmy tu wcześniej z rowerami. W minionym tygodniu postanowiliśmy nadrobić zaległości i odwiedziliśmy Magurkę dwukrotnie.
Wariant 1: szybki wypad
Za pierwszym razem mocno ograniczał nas czas. Dlatego na przełęcz Przegibek dojechaliśmy samochodem. Z Przegibka ruszyliśmy na szczyt już na rowerach. Szeroka, szutrowa droga początkowo pnie się spokojnie w górę, po chwili podjazdu robi się zupełnie lekko. Można spokojnie kręcić i podziwiać widoki. Droga kilkukrotnie przecina się i łączy z niebieskim szlakiem pieszym. W końcu dojeżdżamy do miejsca, w którym splatają się trzy szlaki – niebieski, zielony i czerwony. Skręcamy w lewo, trzymając się niebieskiego/zielonego szlaku. Po chwili szlak zaczyna piąć się w górę, podczas gdy nasza droga odbija lekko w prawo. Oczywiście trzymamy się drogi i po chwili docieramy do jej końca. Znów skręcamy w lewo, w nową ścieżkę. Nie jest ona już tak wygodna, luźnych kamieni tu nie brakuje, chociaż tragedii nie ma. W pewnym momencie po prawej mijamy obiekt, który mógłby być schroniskiem. Uwaga jednak na przedwczesną radość – to tylko sklep, do schroniska mamy jeszcze kawałek. Swoją drogą ciekawe ile osób daje się nabrać… Na szczęście schronisko już blisko, dosłownie dwie minuty kręcenia i docieramy do celu. Zjeżdżamy tą samą trasą. Droga prowadząca na Przegibek jest na tyle szeroka i gładka, że można się tu bezpiecznie rozpędzić do naprawdę niezłych prędkości.
Wariant 2: na niedzielne przedpołudnie
Za drugim razem zostawiamy samochód w garażu, a Magurkę atakujemy od strony Wilkowic. Czerwonym szlakiem rowerowym dostajemy się z Bielska-Białej do Bystrej, a stamtąd do Wilkowic, gdzie zaczynamy podjazd. Podjazd z gatunku tych, które lubimy najmniej – nie dość, że w całości asfaltowy, to jeszcze mocno interwałowy. Strome odcinki najczęściej mają średnią długość ale spore nachylenie i poprzetykane są licznymi wypłaszczeniami. Podjazd jest dość długi, w końcu jednak docieramy do schroniska, gdzie robimy dłuższą przerwę. Raczymy się lanym Litovelem i uzupełniamy baterie. Znaczy żołądki 😉 Po przerwie decydujemy się zawrócić kawałek do miejsca oznaczonego na mapie jako Jaskinia Wietrzna Dziura. Trochę błądzimy – miejsce to jest mocno schowane w lesie i nie ma żadnych oznaczeń, które by do niego prowadziły. W końcu jednak z pomocą gpsu znajdujemy… dziurę w ziemi. Może i jest ona jaskinią, ale nie sprawdzaliśmy. Wracamy pod schronisko i znanym nam już zjazdem do węzła, w którym łączą się szlaki. Tym razem jednak nie zjeżdżamy w kierunku Przegibka – wybieram zjazd czerwonym szlakiem. Fantastycznym, miejscami dość stromym i kamienistym, zjazdem docieramy do Przełęczy pod Łysą Górą. Kilka lat temu było o niej głośno, kiedy jakiś milioner ogrodził sporą część popularnej wśród turystów polany i postawił na niej willę. Od posesji bogacza w dół prowadzi asfaltowa droga, ale ja na sam widok tej nawierzchni dostaję reakcji alergicznej. Trzymamy się czerwonego szlaku, który odbija w lewo, prowadząc wzdłuż płotu. Na początek kawałek podjazdu, a następnie świetna leśna ścieżka trawersująca zbocze. Niestety przyjemność nie trwa długo i szybko przypominamy sobie, że jesteśmy w Beskidach – do samego dołu czekają nas strome zjazdy wysypane wielkimi, luźnymi kamieniami – obrazek w tych górach normalny. W kilku miejscach odpuszczamy jazdę i sprowadzamy rowery, po raz kolejny przekonując się, że trzeba zainwestować w fulle 😉 Na szczęście zjazd/zejście nie trwają długo, szybko wyjeżdżamy z lasu i ulicami Bielska-Białej wracamy do domu.
Tradycyjnie zdjęcia i zapis trasy – Wariant 2: