Wycieczkę na Halę Krupową i Policę sponsoruje słowo „sztos”. Dawno wypad w góry nie dostarczył mi takiego kompletu wrażeń. Ostre podejścia, super klimat, nieziemskie widoki… Czego chcieć więcej?

Od dawna chodziło za mną zrobienie dłuższej trasy w miejsce, w którym jeszcze mnie nie było. Wybór padł na Halę Krupową i Policę. Dużo o nich słyszałem, więc przyszła pora, by przekonać się samemu, co oferują. Chciałem, żeby było wymagająco, dlatego wytyczyłem sobie około 20 kilometrową pętlę z Zawoi Mosorne. Samochód można zostawić na niewielkim parkingu tuż obok miejsca, w którym niebieski szlak skręca w las. Pierwszy cel – Mosorny Groń.

Niebieski szlak daje przedsmak tego, co czeka mnie w zasadzie na całej trasie. Zaczyna się w miarę spokojnie, dość szeroką i w miarę płaską drogą. Szybko jednak pojawiają się urozmaicenia – strome podejścia, wąskie trawersy, niekiedy wymagająca wspinaczka po korzeniach i kamieniach. Na tym etapie jeszcze nie wiem, że ten opis będzie nadawał się w zasadzie do każdego ze szlaków, którymi dane będzie mi tego dnia przejść.
W końcu docieram do miejsca, w którym niebieski szlak łączy się z żółtym. Po prawej widać wyciąg i schronisko na Mosornym Groniu. Przez chwilę rozważam, czy tam nie podejść – kiedy byłem tam ostatnio, schronisko było w remoncie. Działający wyciąg daje jednak nadzieję, że teraz będzie otwarte. W końcu jednak decyduję się iść w lewo, za szlakiem. Kilka minut marszu po płaskiej drodze i dochodzę do kolejnego rozstaju. Żółty idzie prosto, na Cyl Hali Śmietanowej, niebieski skręca w lewo, by za chwilę połączyć się z zielonym na Halę Krupową. Pierwotnie planowałem iść w górę żółtym, a wrócić zielonym, jednak znajoma, która pokonywała tę trasę dzień wcześniej, poleca zrobić na odwrót. Postanawiam jej posłuchać. Po kilku kolejnych, niezbyt ciekawych, minutach, docieram do szlaku zielonego.
A ten wita mnie kilkoma przyjemnymi widokami i wygodnym, szerokim podejściem. Po chwili jednak odbija w lewo i wprowadza mnie do bardzo klimatycznego lasu. Większość dalszej wędrówki to sympatyczny trawers, z kilkoma nieznacznymi podejściami.
Mógłbym co kilka metrów przystawać i robić zdjęcia. I w sumie przez pewien czas tak robię. W pewnym momencie jednak szlak staje się niezwykle wąski. Pół biedy, gdy z obu stron otaczają mnie drzewa. Miejscami jednak trzeba uważać – jest ślisko, a skarpa po lewej tylko czeka, aż źle postawię stopę.
W pewnym momencie mijam krzyż, upamiętniający ofiary katastrofy lotniczej z 1969 roku, w której zginęły 53 osoby. Jak się później okaże, nie jest to jedyne miejsce poświęcone temu wypadkowi.
Kolejnym punktem zwrotnym jest łączenie szlaku zielonego z czerwonym z Policy. Znów znajduję się na szerokiej, niewymagającej drodze. Za sobą mam około 10 kilometrów i dopiero tutaj spotykam pierwszych ludzi! Po krótkim marszu wychodzę w końcu z lasu, tuż przed pierwszym celem wycieczki, czyli Halą Krupową.
Tuż po wyjściu z lasu schodzę na chwilę ze szlaku na niewielką polankę. Odgłosu spadającej szczęki nie słychać, bo uderzenie amortyzuje rozmiękła ziemia. Niestety, zdjęcia nawet w ułamku procenta nie oddają tych wrażeń.
Po dłuższej przerwie na zdjęcia i napawanie oczu widokami, udaje mi się dotrzeć do schroniska. Czas na krótką regenerację i uzupełnienie płynów oraz kalorii. Widok niezmiennie cieszy oczy – piwo i kanapka smakują jakoś lepiej.
Ruszam dalej. Kierunek – Polica. Początkowo łagodnie, później jednak zaczyna się dość strome podejście. Spotykam rowerzystę, razem kontynuujemy wspinaczkę. Przy okazji dowiaduję się co nieco o możliwościach rowerowania po tutejszych szlakach. Przyda się kiedyś ta wiedza.
Na Policę docieramy dużo szybciej, niż początkowo zakładałem. Tutaj znów robię dłuższą przerwę. Przez kilkanaście minut krążę, podziwiając widoki i robiąc zdjęcia. Co chwilę wydaje mi się, że znalazłem idealne miejsce na dobre fotki, a potem przesuwam się o kilka metrów i jest jeszcze lepiej. Pojawia się ryzyko, że zostanę tu na zawsze. Zresztą nie tylko mnie to dopada. Na szczycie jest kilka innych osób i ewidentnie nikomu nigdzie się nie spieszy. Ehh, a gdyby tak rozłożyć hamak, nastawić kawę i poczekać na zachód słońca… Niestety, nie mam hamaka, kuchenki ani kawiarki, więc te rozmyślania są bez sensu. Ale wiosną nie zapomnę o odpowiednim wyposażeniu!
W pobliżu znajdują się krzyż oraz pomnik w kształcie skrzydła, upamiętniające wspomnianą już katastrofę lotniczą.
Pora ruszać w dalszą drogę. Kontynuuję spacer czerwonym szlakiem. Znów jestem sam, a odcinek na Cyl Hali Śmietanowej okazuje się dość długi. Jestem przygotowany na zejście po ciemku, ale wolałbym go uniknąć, dlatego staram się utrzymać przyzwoite tempo. Mimo to na Cylu Hali Śmietanowej (tak się to odmienia?) znów robię chwilę przerwy.

Zostawiam czerwony szlak za sobą i dalej idę żółtym. Zejście okazuje się wymagające – jest stromo, mnóstwo korzeni. Coś czuję, że na rowerze miałbym tu ciepło.
Potem jednak znów znajduję się na wygodnej drodze, jeszcze chwila marszu i docieram do miejsca, w którym do żółtego szlaku dołącza niebieski. Na Mosornym Groniu melduję się po około godzinie od wyruszenia z Policy. Przede mną jeszcze zejście do auta niebieskim i można kończyć dzień. Dzień, który spokojnie mogę uznać za epicki.
5 thoughts on “[Z buta] Coś pięknego w paśmie Policy”