W sam raz na środę

Środek tygodnia. Pogoda w sam raz, by wybrać się na rower. Niestety czasu niewiele, więc trasa nie może być zbyt długa. Pewnie znowu stanie na Koziej Górze albo pętli w Wapienicy… Jeżeli jednak Ci się znudziły, to mam alternatywę. Wysokości nie są duże, nie trzeba tu ani wielkiej kondycji ani super techniki, a jednak opisywana trasa niezmiennie sprawia mi przyjemność. Nie bez znaczenia jest fakt, że praktycznie nikt z niej nie korzysta, mimo iż łączy ona trzy bardzo popularne wśród spacerowiczów i rowerzystów miejsca. Po deszczu szczególnie zadowoleni będą zaś miłośnicy błota 😉

Zaczynamy w Cygańskim Lesie. Wjeżdżamy koło kortów i zaraz skręcamy w prawo. Jedziemy skrajem lasu, wzdłuż ulicy, aż docieramy do szlabanu. Tutaj ulica (bodaj Podleśna) kończy się skrzyżowaniem z Grzybową. Od szlabanu odbijamy w lewo, tylko po to by za chwilę skręcić w prawo, w kamienistą drogę zagrodzoną kolejnym szlabanem (jakby jeden nie wystarczył). Mijamy go i trzymamy się drogi. Nawierzchnia jest przyjemna, tendencja lekko podjazdowa, ale nie odczujemy tego specjalnie. Nawet nie zauważymy, kiedy zacznie się zjazd, który doprowadzi nas do dużego, mocno rozjeżdżonego skrzyżowania. Tutaj skręcamy w prawo, przejeżdżamy przez mostek i kontynuujemy zjazd do kolejnego szlabanu. Po minięciu go docieramy do asfaltu, na którym skręcamy w lewo.

Po lewej stronie mijamy budynek leśnictwa, asfalt ustępuje miejsca drobnym kamieniom i zaczyna się robić znacznie stromiej. Przed nami chwila ostrego podjazdu. Na szczęście stromizna szybko staje się mniej dokuczliwa. Po kilku minutach między drzewami zaczynają majaczyć żółte wagoniki kolejki linowej na Szyndzielnię. Nasza droga zawraca pięknym łukiem, a my razem z nią. Zaczyna się krótki zjazd. O ile jednak do tej pory nawierzchnia nie była wymagająca, to tutaj spotkamy duże, luźne kamienie, na których należy uważać. Jedziemy wzdłuż wyciągu, a potem przejeżdżamy pod nim. Po prawej, w dole, widać dolną stację kolejki. Dojeżdżamy do strumyka, za którym zjazd się kończy, a zaczyna kolejny łagodny podjazd. Zostawiamy stację kolejki za sobą i wspinamy się do kolejnego (który to już?) szlabanu. Potem kilka metrów zjazdu i naszym oczom ukazują się tyły schroniska na Dębowcu. Na rozstaju dróg skręcamy w lewo, w stronę Wapienicy. Na pierwszym zjeździe rower aż się prosi, by pozwolić mu się rozpędzić, ale uwaga – o ile do tej pory napotkanie drugiego człowieka było mało realne, to droga, którą pojedziemy teraz jest dosyć popularna. Na szczęście jest szeroka i zapewnia dobrą widoczność, w kilku miejscach możemy więc puścić hamulce. To dobrze, bo czeka nas kilka fajnych zjazdów. Potem robi się płasko i akurat kiedy zaczyna się znudzenie rozpoczynamy ostatni, dosyć stromy i kamienisty zjazd.

Jesteśmy w Wapienicy, dojeżdżamy do asfaltu. Jeżeli czas pozwoli ( bo sił i ochoty na pewno starczy) możemy skręcić w lewo i zaliczyć pętlę, albo przejść przez most przy zaporze i ruszyć nową, fantastyczną drogą w kierunku Jaworza. Jeżeli czasu brak ruszamy w prawo do parkingu, a stamtąd do domu.

Przechwytywanie

1 thought on “W sam raz na środę”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.