Santa Muerte con Bielsko vol 2

Pierwsze Santa Muerte odbyło się w Bielsku-Białej dwa lata temu. Wtedy ze względów zdrowotnych nie mogliśmy brać w nim czynnego udziału, a rok później imprezy nie było. Nic więc dziwnego, że kiedy pojawiła się informacja o tegorocznym wydarzeniu nerwowo stawialiśmy czerwone krzyżyki w kalendarzu, odliczając kolejne dni.

Ale o co chodzi?

Założenia są proste – malujemy twarze, wsiadamy na rowery i jedziemy przez miasto. Bez napinki, bez ścigania, spokojnym tempem w zwartej grupie. Typ roweru bez znaczenia – były szosy i fixy, enduro i xc, bmx-y i rowery miejskie. Pojawiła się nawet ekipa na rowerach z miejskiego systemu wypożyczalni! Nie wiem ile osób ostatecznie wzięło udział w przejeździe, jednak grupa rozciągnęła się dość mocno, skutecznie blokując ulice. Na szczęście kierowcy w większości nie mieli z tym problemu – nieliczni okazywali swoje zniecierpliwienie trąbieniem, znaczna część jednak wlokła się cierpliwie za nami lub zatrzymywała, umożliwiając przejazd przez skrzyżowania i ronda. Nawet policja – o dziwo tego dnia mocno widoczna – nie miała z nami problemu. Jeden z radiowozów zablokował nawet rondo, żebyśmy mogli bez problemu przejechać. Cóż, widok kilkudziesięciu wymalowanych rowerzystów jest mocno niecodzienny i robił wrażenie na wszystkich. Więcej pisać nie ma sensu, to trzeba przeżyć.

A na deser goldy!

20161031_182424

Oczywiście dobre rowerowe wydarzenie nie może się odbyć bez porządnego afterparty. Przy okazji po raz kolejny w Bielsku pojawiła się ekipa Carbon Sprints. Dwa tygodnie temu pisałem, że w gold sprintach mam do urwania przynajmniej sekundę. No i udało się, a mój czas dziwnym trafem pozwolił mi wejść do ćwierćfinałów, gdzie urwałem kolejne dwie dziesiąte. W końcu satysfakcja. Teraz trzeba zejść poniżej 17 sekund…

Dla organizatorów i uczestników wielka piątka i do następnego! A kto nie był ten trąba…

Inne dziwne i mniej dziwne wydarzenia:

 

1 thought on “Santa Muerte con Bielsko vol 2”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.