Rower i Bieszczady. Okolice Ustrzyk Dolnych, cz. 1

Rowerowy urlop w Bieszczadach zaczęliśmy od trasy określanej jako „Okolice Ustrzyk Dolnych”. Według informacji z internetu jest to widowiskowa pętla o długości 70 kilometrów, w dużej mierze prowadząca drogami szutrowymi i leśnymi. Musieliśmy to sprawdzić. Niestety zmuszeni byliśmy podzielić pętlę na dwie części.

Gdzie te szutry?

Z Ustrzyk Dolnych kierujemy się na Brzegi Dolne, gdzie odbijamy w lewo do miejscowości Łodyna. Tutaj szlak skręca w prawo, my jednak zbaczamy z niego na chwilę, by obejrzeć zabytkową, drewnianą cerkiew w Łodynie, obecnie pełniącą rolę kościoła katolickiego.

001

Wracamy na szlak. Droga za Łodyną robi się ciekawa. Stan nawierzchni pozostawia wiele do życzenia, ale zdarzają się fragmenty, gdzie na odcinku kilkudziesięciu do kilkuset metrów jedziemy po gładkim jak stół, świeżutkim asfalcie. Tylko po to, by zaraz wrócić na wertepy. Poza tym droga jest szeroka, a spotkanie na niej samochodu to prawdziwa rzadkość. Kawałek za Łodyną wjeżdżamy do lasu, a po lewej i prawej stronie pojawiają się masowo szyby naftowe. Przejeżdżamy przez miejscowość Leszczowate – z kolejną cerkwią przerobioną na kościół – i dojeżdżamy do wsi Brelików. Tutaj nasz szlak znowu skręca w prawo i zaczynamy pierwszy tego dnia podjazd. Dość długi, z początku asfaltowy, ale kiedy mijamy ostatnie zabudowania zaczynają się szutry.

003

Są! 

Wspinamy się na szczyt, gdzie czeka nas chyba najlepszy fragment tego dnia – długi leśny, szutrowo-kamienisty zjazd. Doprowadza nas on do Ropienki, gdzie szlak zawraca. Tu już nie jest tak przyjemnie – kilka asfaltowych podjazdów w prażącym słońcu daje się we znaki. Na szczęście to już praktycznie koniec asfaltu tego dnia. Tuż za Ropienką po raz kolejny wjeżdżamy do lasu. Szeroka, szutrowa droga jest niemal płaska, po kilku kilometrach robi się wręcz nudna. Przed nami szaleje burza, stawiając pod znakiem zapytania przejechanie tego dnia całej pętli. Udaje nam się uniknąć deszczu, ale kiedy dojeżdżamy do miejsca, w którym szalała burza, robi się nieprzyjemnie. Temperatura spada drastycznie, jest mokro i ponuro. Zmienia się też charakter terenu, przed nami kilka podjazdów i zjazdów, niektóre dość wymagające. Ponownie szuter zaczyna się mieszać z asfaltem – w środku lasu, na drodze, na której nie spotkaliśmy ani jednego człowieka!

009

Bliskie spotkania trzeciego stopnia

W pewnym momencie zwracam uwagę na hałas w lesie obok nas. Zwalniam odruchowo i zatrzymuję jadącą obok Basię. Chwilę później drogę przed nami dostojnymi susami przecina wielki jeleń. Czekamy na rozwój sytuacji. Chwilę później na drodze pojawia się młoda łania, a zaraz za nią kolejne cztery jelenie. Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo żałuję, że nie mam kamery… Ruszamy dalej, co jakiś czas dostrzegając w lesie kolejne młode zwierzęta. Odcinek leśny jest bardzo długi, w końcu jednak długim, fajnym zjazdem doprowadza nas do drogi, na której zaczęliśmy trasę. Szlak prowadzi w lewo, do miejscowości Krościenko. Pogoda jest jednak niepewna, od zachodu nadciąga kolejna burza, postanawiamy więc wrócić do Ustrzyk, drugą część szlaku pozostawiając na inny dzień.

007

005

002

008

2 thoughts on “Rower i Bieszczady. Okolice Ustrzyk Dolnych, cz. 1”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.