Miejscówki: Złote Ścieżki Głuchołazy i Lipowskie Ścieżki

Dzieli je jakieś pół godziny jazdy samochodem i wydają się świetną rozgrzewką przed wizytą na Rychlebach. Da się je też objechać w jeden dzień i to bez większego wysiłku.

Złote Ścieżki Głuchołazy

W Głuchołazach stoi sobie góra. Stoi sobie w parku, więc nazwali ją Górą Parkową. Jakiś czas temu ktoś wpadł na pomysł, by poprowadzić tu trasę typu singletrack. Realizację tego pomysłu potraktowano poważnie, o czym świadczy zaproszenie do współpracy ekipy Super Trails Brothers.

Sposobów dotarcia na Złote Ścieżki jest pewnie kilka. Ja wybrałem w nawigacji Złote Ścieżki Głuchołazy – start, a auto zostawiłem kilka metrów dalej na parkingu koło wodociągów (?). Na szczyt podjeżdżaliśmy niebieskim szlakiem. Podjazd jest dość krótki, w kilku miejscach trzeba trochę mocniej przycisnąć, ale ogólnie zdobywanie wysokości przychodzi bezboleśnie.

Sam zjazd również nie należy do długich, jednak obfituje w atrakcje. Góra ma nieco bardziej naturalny charakter, uzupełniony kilkoma opcjonalnymi „rock gardenami”. Niżej znajdziemy kilka fajnych kładek, niedużych dropów, a nawet schody, przywodzące na myśl trasy zawodów XCO. Na dole znalazło się za to miejsce dla kilku niedużych stolików – idealnych do nauki latania.

Gdyby nie te elementy, Złote Ścieżki mogłyby wydawać się nudne. Trasa nie jest jakoś specjalnie pokręcona – znajdziemy tu zarówno fajnie wyprofilowane bandy, jak i długie proste. Nachylenie jest niewielkie – aby utrzymać flow nie trzeba zbyt wiele dokręcać, ale nie ma wtedy mowy o zawrotnych prędkościach. Ot, idealny plac do nauki dla początkujących, miejsce na wycieczkę z dziećmi czy do treningu młodych adeptów kolarstwa górskiego.

Na szczęście dzięki atrakcjom dodatkowym poziom zabawy rośnie, a zjazd bawi. Pokonaliśmy Złote Ścieżki dwa razy z uśmiechem na twarzy i pewnie trzeci zjazd też sprawiłby nam sporo frajdy. Pora jednak się pakować i odwiedzić miejscówkę numer 2.

Lipowskie Ścieżki

 

Lipowskie Ścieżki składają się z dwóch części. Pierwsza znajduje się na zboczu za hotelem Helios – zostawiając auto na parkingu oznaczonym ogromnym banerem reklamującym ścieżki domyślnie trafimy właśnie w to miejsce. Łąka za hotelem oferuje nieduży pumptrack, podjazd, dwie trasy niebieskie i jedną czarną. Trasy są krótkie – stosunek podjazdu do zjazdu wydaje się nieco zachwiany. Gorzej jednak, że trasy niebieskie są zwyczajnie nudne. 

Jeżeli nie masz ze sobą dzieci, albo kogoś, kto siedzi na rowerze pierwszy raz, lepiej od razu wbijaj na czarną. Dla niej jednej warto pokonywać rozwleczony podjazd. Nie spodziewaj się jednak trasy czarnej w rozumieniu Enduro Trails czy Rychlebów – wszystkie trasy na Lipowskich Ścieżkach są w 100% sztuczne. Czarna jest ukryta w lesie na skraju zbocza i w odróżnieniu od niebieskich wie, jak przywołać uśmiech na twarz. Tutaj muldy są znacznie większe, bandy głębsze. Jeżeli lubisz bielskiego Twistera to tutaj też Ci się spodoba. Tylko, że w wersji mini – również ta trasa kończy się zaskakująco szybko.

Czarna trasa wyprowadza nas na asfalt, którym można dostać się na drugą – znacznie bardziej godną uwagi – część Lipowskich Ścieżek.

Toč to podjazd i dwie trasy oznaczone kolorem czerwonym. Podjazd w lesie pokonuje się znacznie przyjemniej, niż ten na łące za hotelem. Pierwsza z tras zaczyna się kilka metrów przed szczytem, druga wymaga jeszcze chwili pedałowania. 

Obie sprawiają sporo frajdy, choć różnią się nieco charakterem. Dłuższa wymaga trochę dokręcania ze względu na niewielkie nachylenie. O płynny przejazd nie jest wcale tak łatwo, w kilku miejscach trasa potrafi zaskoczyć sekwencjami band czy ostrzejszymi muldami. Z kolei trasa krótsza to flow w czystej postaci. Puszczasz hamulce i przelatujesz bądź przepompowujesz przez kolejne rewelacyjnie ukształtowane muldy, a w dolnej części składasz się w fantastycznie wyprofilowane bandy. To właśnie ta trasa wywołała u mnie największego banana na twarzy i nie mogłem się doczekać ponownego zjazdu.

A ponowny zjazd nastąpił bardzo szybko. Wpis o Lipowskich Ścieżkach sponsorowany jest bowiem przez przymiotnik „krótki”. Krótki jest podjazd na Toč – i to akurat dobrze, bo krótkie podjazdy bolą mniej. Krótkie są niestety również obie trasy. Za pierwszym razem nie mogłem uwierzyć, że już koniec. I to jadąc trasą zaczynającą się wyżej, czyli teoretycznie dłuższą! Z drugiej strony ta długość – a raczej krótkość – ma swoje plusy. Mając za sobą Złote Ścieżki i nieszczęsną pierwszą część Lipowskich Ścieżek, byliśmy w stanie objechać Toč czterokrotnie bez większych wyrzeczeń – przed dalszą jazdą powstrzymało nas głównie zachodzące już słońce. 

 

Zarówno Złote Ścieżki, jak i Lipowskie Ścieżki powstały niedawno i mają potencjał rozwoju. Dla nas jako pojedynczy cel wyjazdu nie mają większego sensu ze względu na sporą odległość i zbyt małą różnorodność. Jednak jako przystawka przed Rychlebami sprawdziły się znakomicie. Będą też doskonałym wyborem, jeżeli chcesz pojeździć z dzieciakami albo przekonać niejeżdżącą partnerkę (opcjonalnie partnera), że rower górski nie gryzie. Jeżeli przekonywanie zaczniesz od Superflow, prawdopodobnie Twój związek przejdzie do historii. Jeśli zaczniesz od opisywanych tu miejsc towarzystwo miłośników kolarstwa górskiego najpewniej zyska nowego członka. A i Ty będziesz się nieźle bawić.

Zobacz też:

1 thought on “Miejscówki: Złote Ścieżki Głuchołazy i Lipowskie Ścieżki”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.