Rower XC, który próbuje udawać trailówkę. Jak mu wychodzi?
Rower mogłem przetestować dzięki Bike Stacji Kozioła. Miałem do dyspozycji 2 godziny, więc nie spodziewaj się pełnoprawnego testu – to tylko opis pierwszych wrażeń.
Pierwszy kontakt z rowerem daje mieszane odczucia. Z jednej strony czuć lekkość typową dla XC. Z drugiej pozycja przypomina to, co znam z rowerów trailowych i enduro. Na pewno jest bardziej wycieczkowa, niż wyścigowa.

Lekkość roweru przejawia się też w łatwości toczenia. Podjeżdżanie idzie mu bardzo sprawnie. Nie wiem, na ile spełni potrzeby ambitnego zawodnika, ale dla amatora, który weekendy spędza – w zależności od nastroju czy potrzeb – na zmianę na maratonach i tripach z kumplami na pewno będzie wystarczający. W tym, że Synonym dobrze podjeżdża akurat nie ma nic dziwnego. Ale co ze zjazdami?
Na flowtrailach jest świetny. Wspomnianą wyżej łatwość toczenia również tu łatwo odczuć. Rower rozpędza się bardzo chętnie, szybko osiągając prędkości mogące uchodzić wręcz za niebezpieczne. Jest przy tym bardzo stabilny i daje duże poczucie pewności.

Jednak na bardziej wymagających trasach do głosu dochodzą ograniczenia związane z geometrią i niewielkim skokiem zawieszenia. Oczywiście, da się zjechać (prawie) wszystko. Wymaga to jednak nieco samozaparcia i dużo umiejętności panowania nad rowerem. Krótko mówiąc, do szybkiej i zarazem bezpiecznej jazdy po naturalnych, trudniejszych trasach trzeba mocnej ręki.
Nie wiem, czy Synonym jest dobrym rowerem XC, bo nie znam się na tej kategorii – na pewno nie jest typowym wylajtowanym przecinakiem, jak testowany kiedyś przeze mnie Konwa Bike. Zakładam, że NS jest lepszym XC niż trailówką. Bo jako trailówka jest średni. Ale to rozdwojenie jaźni wcale nie musi mu wyjść na złe.

Jest przecież masa osób, dla których krosiarski przecinak będzie zbyt ekstremalny, a potencjału ostrej trailówki w większości nie będą w stanie wykorzystać. Takich, które wokół siebie mają tylko płaskie jak stół (czasem z niewyprasowanym obrusem) łąki, pola i lasy, a żeby dotrzeć w góry muszą pokonać kilkaset kilometrów. W trudniejszym terenie pojawiają się więc jakieś dwa razy w roku.

Albo amatorów, którzy większość czasu spędzają z kumplami na wycieczkach lub flowtrailach, ale chcieliby czasem sprawdzić się w jakimś maratonie. Myślę, że jedni i drudzy będą z NS-a zadowoleni.
Ale najlepsze jest to, że nie musicie mi wierzyć na słowo. Możecie sami się przekonać, czy piszę bzdury. Wystarczy, że zajrzycie do Bike Stacji Kozioła – testowe Synonymy będą tam dostępne jeszcze do 9 października!

Szczegóły znajdziecie na fanpage’u Bike Stacji.
Zobacz też:
Hej. Jeździłem na opisywanym rowerze. Spędziłem na nim cały dzień na Trasach Enduro Srebrna Góra. To był piękny dzień.
Nie zgadzam się z jednym stwierdzeniem w tej recenzji: „ograniczenia związane z geometrią i niewielkim skokiem zawieszenia” – Otóż w moim odczuciu geometria tego roweru nie była ani trochę ograniczająca. Natomiast skok zawieszenia – owszem. Ewentualnie dodałbym jeszcze obręcze i opony – te też nie służą do ostrego enduro.
Ja natomiast czułem niesamowitą stabilność tego roweru, która wynika właśnie z jego geometrii – główka 66 stopni oraz reach o kilkanaście/kilkadziesiąt milimetrów dłuższy niż w innych rowerach trailowych to parametry, które podchodzą już pod enduro. Na stromiznach czułem się stabilnie i pewnie, chociaż mały skok zawieszenia oraz opony ograniczają prędkość z którą można „przelatywać” po korzeniach i kamieniach. Ale to dobrze – mój styl jazdy do tego pasuje. Natomiast to, jak on podjeżdża, zupełnie mnie zaskoczyło. Ale to jest już kwestia mojej budowy ciała.