Po prostu Whyte. T-160 S w krótkim teście.

Mam jeden problem z testowanym niedawno Whytem T-160: nie wiem, co o nim napisać…

Stary, dobry znajomy

A konkretniej nie wiem, co nowego o nim napisać. Pod każdym względem jest bowiem dokładnie taki, jak się tego spodziewałem. Po prostu stuprocentowy Whyte. Mógłbym tu wkleić opis S-150 S i wszystko by się zgadzało. No cóż, spróbujmy…

Mając 160 milimetrów skoku z przodu i 150 z tyłu, T-160 S V2 jest dla mnie pełnoprawnym enduro, chociaż uwzględniając obecne trendy stoi trochę w rozkroku między enduro a trailem. Kategorie mają jednak znaczenie drugorzędne. Znacznie ważniejsze jest, jak rower jeździ i czy spełnia pokładane w nim oczekiwania.

Mimo sporej wagi i dużego skoku, T-160 zaskakująco sprawnie podjeżdża. Opony Maxxis – z przodu Assegai, z tyłu Minion DHR – toczą się gładko, przednia zębatka o 32 zębach zestawiona z kasetą o zakresie 11-50 (z niższej niż cała reszta napędu grupy NX) wystarcza w większości sytuacji. Potrzeba naprawdę stromego fragmentu albo kiepskiej kondycji, by uzasadnić wypych. Nie jest to może idealny kompan na całodniową górską wyrypę, ale na pewno da sobie radę bez większych wyrzeczeń (z Twojej strony rzecz jasna).

Muszę też wspomnieć o napędzie, opartym na grupie GX SRAM-a. Nie przepadam za pracą sramowskich napędów (a mam z nimi do czynienia na co dzień), ale ten w T-160 zaskoczył mnie swoją płynną, bezproblemową pracą. Być może to kwestia nowości testowego roweru, a może coś się u amerykańskiego producenta poprawiło? Tego nie wiem. Wiem za to, że praca trzyletniego Eagle’a w moim prywatnym rowerze wywołuje nieustanną tęsknotę za Shimano, natomiast w tym przypadku ciężko było mi na początku uwierzyć, że za napęd odpowiada SRAM.

Skręca jak… sami wiecie co

Na zjazdach T-160 stawia na stabilność i pewne pokonywanie przeszkód. Jeżeli Twoje umiejętności oscylują w okolicach niskich lub średnich, raczej nie wytrącisz go z równowagi. Chyba, że zrobisz coś naprawdę głupiego. Generalnie jednak trzeba go naprawdę cisnąć, żeby wykorzystać w pełni jego potencjał. Nawet pomimo tego, że testowy rower w rozmiarze M był na mnie za mały, przez co trochę więcej uwagi musiałem poświęcać na zajmowanie odpowiedniej pozycji podczas zjazdu. Nie chcę się powtarzać, bo mówię o tym przy każdej okazji, ale chyba muszę. Osobiście więcej frajdy czerpię z jazdy na rowerach z mniejszym skokiem, które na czerwonych i czarnych trasach wymagają więcej zaangażowania. Do dobrej zabawy na T-160 najzwyczajniej w świecie brakuje mi skilla. Doceniam jego starania, by dowieźć mnie do końca trasy w jednym kawałku, ale chciałbym też trochę dreszczyku.

Nie da się opisać Whyte’a, nie wspominając o zakrętach. Nie wiem, jak Brytyjczycy to robią, ale lata lecą, a ich rowery wciąż należą do najlepiej skręcających. I żeby nie było – to nie tylko moja opinia, bardziej doświadczeni testerzy na pewno potwierdzą. T-160 nie jest wyjątkiem. Wydawałoby się, że mając kontakt z kilkoma Whyte’ami w przeszłości, nie powinienem być tym zaskoczony, a jednak za każdym razem ta ich ochota do pokonywania zakrętów budzi podziw.

Tanio już było, czyli porozmawiajmy o pieniądzach…

Mimo kilku sezonów obecności w Polsce, Brytyjczycy jakoś nie mogli się przebić do rowerowego mainstreamu. Wydaje się, że teraz całkowicie stracili na to szansę. Winę ponoszą oczywiście ceny. Podwyżki spowodowane chociażby niedawną pandemią i wynikającymi z niej problemami dotknęły wszystkich. W przypadku Whyte’a pojawia się jeszcze jeden problem – Brexit. Przyjrzyjmy się specyfikacji opisywanego T-160 S V2: aluminiową ramę połączono z zawieszeniem, w skład którego wchodzą RockShox Lyrik Select RC z przodu i Deluxe Select+ RT z tyłu. Za napędzanie służy wspomniany wyżej SRAM GX Eagle, za zatrzymywanie z kolei czterotłoczkowe Guide’y RE. Opony Maxxisa nawleczono na obręcze WTB ST i30. Do tego garść komponentów firmowanych przez Whyte’a, ze sztycą regulowaną na czele. Na ile wyceniono tak skonfigurowany rower?

19 499 złotych…

Tak.

Mówiłem, że łatwo nie będzie. A w sumie szkoda, bo to kolejny dobry rower od Whyte’a, który mógłby być świetną alternatywą dla jakże powszechnych produktów na „S”, „G” albo „T”.

Pełną specyfikację roweru (z możliwością złożenia zamówienia) znajdziecie oczywiście na stronie producenta. A jak chcecie poczytać, co do powiedzenia ma człowiek, który faktycznie zna się na rowerach, a przy okazji ma fajniejsze zdjęcia, to zajrzyjcie do Michała (jeśli jakimś cudem jeszcze tam nie trafiliście).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.