Leskowiec we mgle (Rzyki-Gancarz-Groń Jana Pawła II-Leskowiec-Łamana Skała-Potrójna-Rzyki)

To już jeden z ostatnich – jeżeli nie ostatni – większy trip w tym roku. Postanowiliśmy zajrzeć gdzieś, gdzie jeszcze nas nie było. Wybór padł na Beskid Mały, z Leskowcem na czele.

Przyjemny początek…

Jako punkt startu wybieramy miejscowość Rzyki. Z Anią i Pawłem, z którymi jeździmy bardzo często, spotykamy się na dużym parkingu koło OSP. Zostawiamy tam samochody i przesiadamy się na rowery. Na dzień dobry trasa funduje nam rozgrzewający podjazd asfaltową, a potem szutrową drogą obok orlika i cmentarza. W końcu mijamy ostatnie zabudowania i wjeżdżamy do lasu. Powoli nabieramy wysokości, jednak podjazdy nie są zbyt odczuwalne. Do czasu – w końcu bowiem docieramy do zielonego szlaku. Robi się znacznie stromiej, a w końcu jazda zaczyna być niemożliwa.

… prowadzący do zdecydowanie nieprzyjemnego wypychu

Pierwsze metry są jeszcze znośne, jednak ściana, która w pewnym momencie przed nami wyrasta jasno daje do zrozumienia, że lekko nie będzie. Doskonale podsumowuje to mijający nas biegacz, który rzuca „Nie ma takiego podjazdu, którego nie da się podejść.” Nie ma też wyjścia, więc wspinamy się, walcząc ze stromizną i rowerami, które wcale nam w tej sytuacji nie pomagają. Z każdym krokiem coraz niecierpliwiej wypatrujemy końca, ale tego jakoś nie widać. Wikipedia twierdzi, że fragment podejścia na Gancarz nazywany jest Golgotą – nie wiem wprawdzie, czy chodzi o ten odcinek, ale określenie na pewno tu pasuje. Na szczęście to jedyny taki moment tego dnia – resztę trasy pokonujemy w siodle (z małym wypychem w okolicach Łamanej Skały, ale jesteśmy tak zaprawieni w bojach, że nie robi on na nas wrażenia).

Jesienne klimaty

„Dla tego widoku warto było się męczyć” – komentuje Paweł, gdy docieramy w końcu na Gancarz. Ok, widoków brak,  ale za to jest niezwykle klimatycznie. Z drzew spadają ostatnie liściaste niedobitki, a my jedziemy po grubym, rdzawym dywanie. Uroku dodaje spowijająca wszystko mgła. Jesień, panie i panowie, jesień w pełni. Niestety, jesień to też wilgoć i niskie temperatury, więc na smakowanie tego klimatu nie mamy wiele czasu. Ruszamy dalej – najpierw szybki zjazd, potem trochę podjazdów. Ostatnie kilkaset metrów do schroniska pokonujemy wąskim trawersem z oznaczeniami w kształcie serc. Trudno oprzeć się wrażeniu, że pokonujemy go pod prąd – szlak poprzecinany jest naturalnymi stopniami z korzeni i kamieni, na które musimy się wspinać. W drugą stronę byłoby znacznie ciekawiej.

Jeszcze więcej mgły

W schronisku nie bawimy długo – lecimy na szczyt Leskowca. Tutaj niestety mgła jest jeszcze gęstsza niż na Gancarzu i ciągle opada – dosłownie czuć, jak osiada na odsłoniętej skórze. Nie ma się nad czym zastanawiać, trzeba jechać. Kolejnym naszym celem jest Łamana Skała. Docieramy do niej ścieżkami, które niespecjalnie zapadają w pamięć. Jednak najbliższe okolice Łamanej Skały (Rezerwat Madohora) różnią się znacząco od wszystkiego, przez co tego dnia jechaliśmy – ogromne głazy i połamane drzewa powodują, że to kolejne niezwykle klimatyczne miejsce na naszej trasie. W dodatku zjazd z Łamanej Skały w kierunku ośrodka narciarskiego Czarny Groń jest zdecydowanie najlepszym punktem całej trasy. 

Ostatni zjazd

Od ośrodka zjeżdżamy dalej, w stronę Potrójnej. Ten fragment zapadł mi w pamięć głównie ze względu na zdradliwe, ogromne kałuże, które łatwo przeoczyć, ze względu na pokrywającą je grubą warstwę liści. Nie wspinamy się jednak na górę – odbijamy w prawo, między zabudowania. Pora na ostatni zjazd – szybki, szutrowo-liściasty (przynajmniej o tej porze roku), który w kilka minut wyprowadza nas z powrotem do Rzyk. Przed nami ostatnie kilometry przez pola i ulicami wsi do samochodów. To jest czas na podzielenie się na gorąco wrażeniami. A te są skrajnie różne. Dziewczyny nie wyglądają na zadowolone – Basia twierdzi, że wypych pod Gancarz za bardzo jej zepsuł nastrój. Ania jest chyba zbyt zmęczona i głodna, bo nie mówi nic. Z kolei ja jestem zadowolony z całokształtu, a Paweł stwierdza, że trasa podobała mu się tak bardzo, że nawet początkowy wypych go nie zniechęcił. Wspólnie ustalamy, że powtarzamy ten wypad w przyszłym roku – najlepiej latem. Dziewczyny nie podzielają naszego entuzjazmu… najwyżej zostaną w domach…

GPX do pobrania: https://www.strava.com/routes/10992284

Zobacz też:

 

2 thoughts on “Leskowiec we mgle (Rzyki-Gancarz-Groń Jana Pawła II-Leskowiec-Łamana Skała-Potrójna-Rzyki)”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.