Popuśćmy na chwilę wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że właśnie wygraliśmy na loterii albo dostaliśmy spadek od cioci z Ameryki, o istnieniu której nie mieliśmy pojęcia. A to oznacza dużo kasy na rowery! Co znalazłoby się w Waszym garażu marzeń?
Tak naprawdę są tylko dwa rowery (a w zasadzie jeden rower i jeden frameset) na widok których dostaję ślinotoku i które śnią mi się po nocach. Oczywiście tytułowy garaż marzeń w dużej mierze zależałby od wysokości tej wygranej czy odziedziczonej gotówki. Gdyby było to 50 tysięcy złotych, wybrałbym numer jeden z mojej listy i… na nic więcej by już nie starczyło. Dlatego na potrzeby tego artykułu przyjmijmy, że pieniądze nas nie ograniczają.
1. Santa Cruz Nomad
foto: producent
Nie musi być w najwyższej specyfikacji – wystarczy wersja CC X01. Ale koniecznie z kołami Enve, które podnoszą jego cenę z 6699 do 8699 dolarów. Jakiś czas temu obiecałem sobie, że na 35 urodziny sobie takiego sprawię. Życzliwy kolega zapytał, czy już zacząłem odkładać… Zostały trzy lata, więc trzymajcie kciuki! Swoją drogą ciekawe, jakie będą wtedy mieli kolory. Po cichu liczę na róż, taki jak na zeszłorocznym Bronsonie…
2. Cannondale Track
http://goodthingsinternational.com/parts/cannondale_track.jpg
Kultowy w pewnych kręgach frameset, na którym można zbudować ostre koło ze snów. Nie ukrywam, że mocno się nim inspirowałem przy budowie swojego fixa. Występował w różnych wersjach kolorystycznych, ale niebieski jest absolutną ikoną. Na eBay można znaleźć w przedziale 1500-3000 dolarów.
3. Ścieżkowy full
foto: producent
Całodniowy – albo nawet kilkudniowy – górski trip. Kilometry w gorę i w dół. To, co jest mi zdecydowanie najbliższe. Bez roweru trail/ all mountain się nie obejdzie, przecież nie wziąłbym na taki wypad Nomada. Trwająca wciąż przygoda z T-129 RS od Whyte pokazuje, że mógłby to być 29er.
4. Ścieżkowy hardtail
foto: producent
Szybki wypad na Twistera, weekend na singlach pod Smrekiem, krótka przejażdżka po lesie – do tego nie trzeba tylnego zawieszenia. Wystarczy zwrotny sztywniak o odpowiedniej geometrii i skoku z przodu. Na oponach „plus” byłby też dobrą alternatywą dla fatbike’a jako zimówka.
5. Gravel (i wszelkie jego pochodne)
foto: producent
Na myśl o pokonywaniu dziesiątek a nawet setek kilometrów po asfalcie przechodzą Cię dreszcze, a słowa „szosa” używasz jako synonimu „nuda”? Na szczęście są gravele, które pozwalają zjechać na szutry albo leśne i polne ścieżki. Idealne rozwiązanie, jeśli chcesz odwiedzić na rowerze jakąś fajną miejscówkę daleko od domu i nie zanudzić się przy tym na śmierć. A do tego, tak jak NS Bikes Rag+, mogą wyglądać obłędnie.
6. Bianchi
foto: producent
Jakiekolwiek, byle miętowe. Dla Basi…
A jakie rowery pojawiłyby się u Was, gdybyście mieli nieograniczony budżet i mogli skompletować garaż marzeń?
Zobacz też: