Dla każdego coś miłego – prezentacja elektryków Whyte

150, 160 czy 180 milimetrów? Koła 27,5 czy 29 cali? A może turystyczny „SUV”? W ofercie elektrycznych Whyte’ów każdy miłośnik e-mtb powinien znaleźć coś dla siebie.

Z nowymi elektrykami brytyjskiej marki mogłem się zapoznać podczas niedawnej prezentacji w Bielsku-Białej. Oczywiście krótkie jazdy nie pozwalają na ocenę roweru: na pełnoprawne testy jeszcze przyjdzie czas. Póki co łapcie małą zajawkę.

Whyte E-160: małe koła i dużo (?) skoku

Kiedyś 160 milimetrów skoku wyznaczało, czym jest „enduro”. Dalej były już tylko zjazdówki. Kilka lat później E-160 pełni w gamie Whyte rolę roweru kompaktowego. Nie tylko za sprawą kół w rozmiarze 27,5. Dzięki temu w ciasnych zakrętach radzi sobie zaskakująco dobrze i nie zachowuje się jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany (elektryki potrafią być w tej kwestii bardzo irytujące). Z przejażdżki na E-160 wróciłem z dwoma wnioskami. Po pierwsze: 160 mm nie jest takie złe. Za optymalny skok na moje potrzeby uważałem zawsze 130-140 mm, ale już kilka rowerów pokazało mi, że się mylę. Po drugie: koła 27,5 nie są dla mnie.

Z kronikarskiego obowiązku wypadało by coś napisać o silniku. Zarówno E-160, jak i E-150 i E-180 korzystają z systemu Bosch Performance Line CX czwartej generacji. Do dyspozycji jest maksymalny moment obrotowy 85 Nm, a bateria ma pojemność 625 Wh. Czy Bosch to dobry system i jak wypada na tle konkurencji? Nie wiem, mimo wszystko e-bajki to nie moja bajka. Ale na pewno wystarczy na potrzeby większości przeciętnych użytkowników.

Whyte E-180: małe koła i (za) dużo skoku

Nie wiesz o co mi chodzi z tym, że E-160 jest małym rowerem? O to odpowiedź. E-180 dla mnie osobiście jest przesadą. Jasne, nie ma przeszkód, z którymi by sobie nie poradził. Możesz absolutnie nie mieć techniki i przejeżdżać na nim dosłownie wszystko. Tyle tylko, że to zasługa roweru, a nie Twoja. Mnie w E-180 brakuje tego pierwiastka zabawowości, który dają mi mniejsze rowery. Nie jest tak żwawy i skory do wygłupów. Żeby wycisnąć z niego wszystkie talenty i czerpać frajdę z jazdy, trzeba mieć naprawdę masę umiejętności. Ja ich nie mam. Podobnie jak jakieś 95% osób jeżdżących tak zwane enduro.

Whyte E-150: złoty środek

Są takie rowery, na które wsiadasz i od razu wiesz, że to jest właśnie to. Taki jest dla mnie E-150. To, jak się rozpędza, skręca i pokonuje przeszkody w pełni do mnie przemawia. Niestety, w trakcie prezentacji spędziłem z nim najmniej czasu. A chciałbym jak najwięcej. Wcześniejsze wcielenie E-150 bardzo mi się spodobało, obecne jest jeszcze lepsze.

Bonus: Whyte E-506

Pełne błotniki, bagażnik, nóżka i… sztyca regulowana. Wyobraźni nie można Brytyjczykom odmówić. Dzięki szerokim oponom E-506 świetnie sprawdza się na nieutwardzonych nawierzchniach. Wyobrażam go sobie na weekendowej wyprawie gdzieś na Jurze albo Mazurach. Ale najbardziej zaskoczył mnie… na Stefance. Jasne, telepie na nierównościach niemiłosiernie, ale sposób w jaki nabiera prędkości i składa się w zakręty nie zostawia wątpliwości: to Whyte z krwi i kości.

Mówią na niego SUV. W pierwszej chwili pomyślałem, że to dla E-506 obraźliwe. SUV-y są niepotrzebne. Ich kierowcy nie potrafią parkować, nie wiedzą do czego służą kierunkowskazy, a rozmawiając przez telefon włączają tryb głośnomówiący, ale i tak trzymają urządzenie w ręce. Z drugiej strony może faktycznie jest w E-506 coś z SUV-a? W trudnym terenie nie poradzi sobie nawet w połowie tak dobrze, jak którykolwiek z trzech wspomnianych wyżej modeli. Zupełnie jak SUV w zestawieniu z samochodem terenowym z prawdziwego zdarzenia. Poza tym SUV-y są modne i dobrze się sprzedają. Widocznie Whyte chciałby, żeby tak samo było z tym rowerem.

Które z tych modeli są lub będą dostępne w Polsce, w jakich specyfikacjach i cenach? Po odpowiedź zapraszam na stronę producenta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.