Czyli podsumowujemy pierwszy wspólny sezon.
Czy ma charakter?
Jeden ze znajomych, którzy mieli okazję pojeździć na Treku, uznał, że to rower „po bułki do sklepu”. To jednak opinia skrajna, wynikająca z osobistych preferencji – znajomy uznaje tylko kozy od 160 mm skoku w górę, a jedynym aspektem, który bierze pod uwagę jest zdolność do nak***nia w dół. Nic więc dziwnego, że Fuel nie spełnił jego oczekiwań. Tym bardziej, że Trek ma raczej spokojne usposobienie.

Żeby to dobrze zobrazować, ucieknę się do porównania. Taki na przykład Ibis Ripley albo Whyte T-130 są narwane, trochę jak szczeniaki – tylko czekają, aż spuścisz je ze smyczy, żeby mogły się wyszaleć. Fuel wydaje się przy nich stonowany. Ibis i Whyte wręcz krzyczą, że chcą jechać szybciej, skakać wyżej i zamiatać tylnym kołem w bandach. Trek mówi: chcesz jechać wolniej? Nie ma sprawy. Oczywiście nie znaczy to, że nie da się nim jeździć szybko. Trzeba tylko chcieć i wiedzieć jak. Rowery „zabawowe” wymagają mocnej ręki i stałej koncentracji – chwila nieuwagi może spowodować przyspieszone bicie serca, ale niekoniecznie z ekscytacji. W tym kontekście do Fuela EX zdecydowanie lepiej pasuje łatka roweru dla każdego. Początkujący docenią poczucie pewności i bezpieczeństwa, jakie daje. Zaawansowani nie powinni mieć za to problemów z wykrzesaniem z niego ukrytych pokładów „funu”.
Czyli do enduro się nie nadaje?
Odpowiedź na to pytanie mógłbym zacząć od tradycyjnego a czym dla Ciebie jest enduro? Wszyscy doskonale wiemy jednak, że zaczynanie tej dyskusji nie ma większego sensu, bo ile głosów, tyle odpowiedzi.

Jeżeli przez enduro rozumiesz wykręcanie jak najlepszych czasów na zawodach, Twoje spojrzenie pewnie nawet na moment nie ucieknie w kierunku Fuela EX. Ale już podczas wypadu z ziomkami do jakiejkolwiek miejscówki z „enduro” lub „trails” w nazwie Trek sprawdzi się bardzo dobrze. Pisałem już o tym w pierwszych wrażeniach – praca zawieszenia jest naprawdę rewelacyjna. Na pewno duża w tym zasługa systemu RE:aktiv z Thru Shaft. Można podchodzić do tego rozwiązania jak do typowego marketingowego bełkotu, ale moje osobiste doświadczenia podpowiadają, że to naprawdę działa.
Niestety, czasami da się zauważyć, że trudne, techniczne zjazdy nie były dla projektantów priorytetem. Dla mnie problematyczne bywa zajęcie odpowiedniej pozycji. Są takie sytuacje, gdy trzeba odchylić się wręcz nienaturalnie do tyłu, by nie zaliczyć efektownej i bolesnej katapulty przez kierownicę. To oczywiste niezależnie od roweru. Jednak w Fuelu margines na błąd wydaje się wyjątkowo wąski, a sytuacji, gdy musiałem ratować się przed lotem przez kierę było stosunkowo dużo. Pewnie w jakimś stopniu wynika to też z moich umiejętności – a raczej ich braku – ale w wielu rowerach, na których miałem okazję jeździć ten problem nie był tak odczuwalny.
Najlepiej jednak Fuel EX sprawdza się w tym enduro, które dla wielu jest jedynym prawdziwym i kiedyś nazywało się po prostu MTB. Chcesz poszlajać się cały dzień po leśnych ścieżkach i szlakach a na koniec zaliczyć jakiś miodny zjazd? Marzy Ci się epicki trip w nieznane, z zabójczymi przewyższeniami? To są sytuacje, w których Trek – trzymając się psich porównań – zaczyna wesoło merdać ogonem. To, co od razu zwróciło moją uwagę, to jego zdolność do wypłaszczania podjazdów. Nie ma znaczenia, czy trasa prowadzi wąskim leśnym duktem czy szerokimi szutrami – nawijanie kolejnych kilometrów na koła przychodzi bez problemu i nie męczy. Pod warunkiem, że cztery litery przyzwyczają się do niewygodnego siodła, albo pierwszą rzeczą, jaką zrobisz będzie jego zmiana.
Z pewnością spore znaczenie ma tu też waga Fuela EX w wersji 9.8. Dla mojego roweru realne wskazanie to 13,5 kilograma z ciężkimi jak kowadła pedałami Dartmoora. Oprócz oczywistych zalet, podczas wycieczek po nieznanych szlakach niska waga ma jeszcze jeden plus – znacznie ułatwia noszenie roweru w miejscach, w których jazda z różnych względów jest niemożliwa.
Czy kupiłbym go jeszcze raz?
Jakoś tak się składa, że moje rowery zazwyczaj towarzyszą mi przez dwa sezony. W przypadku Treka najprawdopodobniej będzie podobnie. Gdybym jednak miał możliwość zakupu kolejnego Fuela nie wahałbym się długo. Tym bardziej, że model na 2020 jest jeszcze lepszy. Z przodu dostał dodatkowe 10 milimetrów. Tu akurat nie jestem entuzjastą, ale fakt, że w wersji 9.8 korzysta z Foxa 36 zamiast dotychczasowego 34 na pewno należy uznać za plus. Do tego poprawiona geometria z agresywniejszym kątem główki i stromą podsiodłówką, podpatrzony u pewnego konkurenta schowek na kiełbasę i obłędne kolory. Krótko – brałbym!
1 thought on “3 pytania o Treka Fuel EX 9.8, których nikt nie zadał”