Alleycat jest swoistym połączeniem wyścigu rowerowego i gry miejskiej. W dużym skrócie chodzi tu o dobrą zabawę z elementami rywalizacji 😉
Nasze doświadczenia z Alleycatami są bardzo skromne – sobotni, organizowany pod hasłem „Zrób sobie wakacje” – był zaledwie drugim, w którym braliśmy udział. I na pewno nie ostatnim – uwierzcie mi, że to wciąga.
Uczestnicy sobotniego Alleycata mieli do wykonania trzy zadania, co wymagało od nich zaliczenia siedmiu (o ile dobrze policzyłem) punktów, zlokalizowanych w różnych częściach miasta. Część zadań była mocno zaskakująca, a jedno z nich sprawiło wielu osobom spore problemy 😉 Nam udało się wykonać wszystkie, jednak nie uniknęliśmy błędów taktycznych przy planowaniu trasy przejazdu. Na metę wpadliśmy w ostatniej minucie wyznaczonego limitu czasowego. Przy podliczeniu wyników okazało się, że Basia jako jedyna z dziewczyn, które zmieściły się w czasie, zaliczyła wszystkie zadania, dzięki czemu wygrała swoją kategorię 🙂
Alleycat to nie tylko rywalizacja i zabawa związana z zadaniami, ale też wydarzenie towarzyskie. Na trasie zawodnicy wspierają się i często jeżdżą w grupach, a po zakończeniu wyścigu bawią się wspólnie na afterparty.
Duże słowa uznania należą się organizatorom – za to, że im się chce, i że im wychodzi 😉
Zapis trasy jest tak zagmatwany, że nie ma sensu go wrzucać. Na zdjęciu nasza – skromna póki co – kolekcja szprychówek.