Ten tydzień nie sprzyjał aktywności na świeżym powietrzu. Do środy pogoda była paskudna. Kiedy w czwartek wreszcie zrobiło się ładnie, praca i inne obowiązki nie pozwalały się wyrwać. Weekend w większości mieliśmy spędzić z kolei poza domem. Mając na uwadze, że Basia zimą nie jeździ na rowerze założyłem, że w sobotę rano wyskoczymy na chwilę w góry na nogach, a rower poczeka do przyszłego tygodnia. Dlatego zdziwiłem się niezmiernie, kiedy Basia rzuciła „To co, jedziemy?”
Oczywiście długo mnie nie musiała namawiać. Było niezwykle ciepło, świeciło słońce – warunki wprost wymarzone. Niestety musieliśmy zmienić plany dotyczące trasy – po wjeździe do lasu okazało się bowiem, że jazda nie będzie łatwa i przyjemna. Po pierwsze ze względu na sporą liczbę spacerowiczów, po drugie przez grubą warstwę lodu, pokrywającą drogi i ścieżki.
Po pokonaniu krótkiego odcinka przez Cygański Las z Olszówki na Błonia postanowiliśmy spróbować czegoś innego. Zjechaliśmy na czerwony szlak rowerowy i zaliczyliśmy krótką pętlę wzdłuż rzeki. Tutaj jechało się już lepiej, pieszych było mało, a ścieżkę pokrywała niezbyt gruba warstwa mokrego śniegu. Pod koniec zauważyłem, że ta nawierzchnia wyraźnie Basi przypadła do gustu – nawet podczas powrotu do domu asfaltami przejeżdżała po wszystkich możliwych śnieżnych „łatach”. Zresztą, niech sama podzieli się wrażeniami.
Basia: Po śniegu jeździ się zupełnie inaczej, wymaga więcej zaangażowania i uwagi, by utrzymać równowagę i tempo jazdy. Swoją drogą to niezłe ćwiczenie, pozwalające trenować kontrolę nad rowerem. Bez dwóch zdań jazda jest męcząca, ale w przyjemny sposób. Frajdę z jazdy oceniam jako umiarkowaną. Mimo wszystko niskie temperatury nie są dla mnie 😉