Za nowymi rowerami rozglądam się już ponad rok. Koncepcja pozostała przez ten czas niezmieniona, ale liczba producentów i modeli, które brałem pod uwagę dynamicznie się zmieniała. Ostateczny wybór był zaskoczeniem dla mnie samego.
Założenia były proste:
- musi być full suspension
- koła 27,5 cala
- skok 120-140 mm
- nastawienie raczej na turystykę i jazdę szlakową niż na sport
- przyzwoity osprzęt w dobrej cenie
Od początku zakładałem też zakup dwóch rowerów, co znacznie ograniczyło możliwości budżetowe. Głównym faworytem przez długi czas był Canyon Nerve AL 6.0.
Przemawiały za nim dobre wyposażenie, niezła cena i naprawdę dobre opinie i oceny. Plus zależne – jeszcze wtedy – od kursu walut ceny, co powodowało, że rower ten można było złapać w cenie poniżej 6 tysięcy. Opinie o kontakcie z polskim przedstawicielem i trudnościach z dostawą i brak możliwości obejrzenia/ przymiarki do roweru przed zakupem to wady. A potem Canyon zmienił politykę i wprowadził sztywne ceny. Z obecną ceną na poziomie 7 tysięcy złotych Nerve nieco przekroczył założony przez nas budżet. Na szczęście od początku miał groźnego konkurenta.
Kandydat numer 2 – Giant Trance 3 (i alternatywnie Liv Intrigue dla Basi). Niby droższy od Canyona i nie tak dobrze wyposażony, ale za to zawsze można się do niego przymierzyć, pogadać ze sprzedawcą i urwać coś (nawet całkiem sporo) z ceny wyjściowej. Do tego chwalone przez wszystkich zawieszenie Maestro i uznana marka – po tym jak cena Canyona podskoczyła, Giant stał się zdecydowanym faworytem.
Oczywiście pojawiały się inne opcje. Kiedy w internetach pojawiło się zdjęcie tajemniczego nowego fulla od Krossa, pomyślałem sobie, że to może być to. Ale potem Soil ujrzał światło dzienne, poznałem jego ceny i… jakoś tak wyszło, że wróciłem do Gianta. Przez chwilę była też opcja zakupu używanego Focusa od znajomego, pewien znany kolarz z Leszna zasugerował swego czasu Superiora – różne rowery pojawiały się i znikały.
Jednocześnie cały czas trwała walka z budżetem – jak wiadomo plany to jedno, a rzeczywistość drugie. Poza tym Basia wciąż nie była przekonana do zakupu roweru dla siebie. A ja znalazłem sobie nowe hobby na jesienne i zimowe wieczory – przeglądanie internetów w poszukiwaniu ciekawego i niedrogiego roweru. Znalazłem. Nawet kilka. Jeden z nich właśnie dzisiaj przywiozłem do domu i już wkrótce ujrzy światło dzienne.
Foto: pixabay.com, producenci
3 thoughts on “Zakup nowego roweru – wcale nie taka łatwa sprawa”