To był nasz pierwszy kontakt z imprezą spod znaku Joy Ride. Postanowiliśmy podejrzeć, jak bawią się prosi i w Zakopanem występowaliśmy w roli widzów. Trzy festiwalowe dni w dużym skrócie upłynęły nam tak:
Targi rowerowe
Przyznam szczerze, że po tym, co naczytałem się o targach w Kluszkowcach spodziewałem się więcej. W Zakopanem większość wystawców stanowili producenci odzieży, akcesoriów i gadżetów. Brakowało natomiast niemal wszystkich czołowych producentów rowerów. Trochę szkoda, liczyłem na możliwość obejrzenia z bliska kilku modeli. Basi za to bardzo spodobały się czapki od jednego z wystawców 😉
Piątek
W piątek wieczorem zaglądamy na Dolną Rówień Krupową, czyli serce festiwalu. Spora grupa rowerzystów w różnym wieku szaleje na pumptracku, dzieci próbują swoich sił na torze przeszkód, kończą się prace przy stawianiu skoczni na wieczorny pokaz skoków. Chwilę po naszym przybyciu kończy się przejazd Masy Krytycznej. Trzeba przyznać, że ilość biorących w niej udział cyklistów robi wrażenie. Potem zaczynają się pokazy skoków ekipy Dirt It More. Pierwsze skoki na próbę, publiczność raczej sztywna. Z każdym kolejnym przejazdem chłopaki się wyraźnie rozkręcają, wykręcając coraz grubsze tricki, również aplauz staje się żywszy. Największe oklaski zbiera Paweł Stachak, który podbił serca widzów między innymi fantastycznym frontflipem.
Sobota
W sobotę rano stawiamy się na starcie maratonu Cyklokarpaty. Po tegorocznym debiucie w maratonie jestem pewien dwóch rzeczy. Po pierwsze w przyszłym sezonie chcę kontynuować przygodę z maratonami, po drugie na pewno nie w Skandii. Nie ukrywam, że właśnie Cyklokarpaty są cyklem, który budzi moje duże zainteresowanie, dlatego chciałem podpatrzeć jak wyglądają. Po starcie maratonu przenosimy się na stok Harenda, gdzie odbywają się zawody downhillowe. Niestety odległość między dwoma lokalizacjami jest niemała. Umiejscowienie głównego miasteczka festiwalowego w centrum Zakopanego ma wiele plusów i osobiście uważam je za dobry pomysł, ale niestety wymusza oddzielnie części konkurencji, między innymi właśnie DH. Trasa downhillowa w dolnej części przebiega po odsłoniętym stoku, dzięki czemu stojący niżej widzowie widzą zawodników z daleka. Na Harendzie wyznaczono również metę maratonu, możemy więc podsłuchać, jakie wrażenia z trasy mają uczestnicy. Na sobotni wieczór zaplanowano jeszcze jeden pokaz skoków i finały zawodów na pumptracku. Jednak popołudniowa ulewa zmusza organizatorów do przeniesienia ich na niedzielę.
Niedziela
Niedzielę zaczynamy na Polanie Szymoszkowej, gdzie rozgrywany jest pierwszy oes zawodów Kellys Enduro. W towarzystwie zawodników wspinamy się dość wysoko, jako punkt do obserwowania zmagań wybieramy sporą polanę na przecięciu dojazdówki i oesu. W nocy mocno lało, więc jest ślisko. Wielu zawodników ma problemy, gleba goni glebę. Na tym większe uznanie zasługują Ci, którym udało się przejechać czysto. Specjalne pozdrowienia należą się zawodnikowi, który podczas zjazdu skandował „Idzie! Idzie! Podbeskidzie!”. Pewnie nie słyszałeś, ale zostałeś nagrodzony oklaskami 😉 Z Szymoszkowej przegania nas stado owiec, napuszczonych przez nie przejmującego się niczym bacę 😉 Ze względu na odległość odpuszczamy rozgrywany na Harendzie dual slalom. Na Dolną Rówień Krupową wracamy na końcówkę finałów pumptrack, po których odbywa się drugi pokaz skoków Dirt It More. Pokaz niewiele różni się od piątkowego, ale tricki niezmiennie robią wrażenie. Tym razem jednak dużo słabiej wypada niemrawa publiczność. Na szczęście na ogłoszeniu wyników, które zamyka festiwal, aplauz jest dużo lepszy.
Podsumowanie
Podsumowując – mimo, iż oboje mamy awersję do Zakopanego, to dla festiwalu warto było pomęczyć się trzy dni w tym okropnym, przereklamowanym mieście. Obecność ludzi totalnie ześwirowanych na punkcie rowerów i atmosfera czynią to wydarzenie niezwykłym. Czy w przyszłym roku przyjedziemy na Joy Ride ponownie? Na 100% pojawimy się w Kluszkowcach i pewnie weźmiemy nieco aktywniejszy udział w festiwalu. Do Zakopanego prawdopodobnie też zajrzymy, a jeśli będziemy startować w Cyklokarpatach i współpraca między tymi wydarzeniami będzie kontynuowana, to zajrzymy na pewno. Krótko mówiąc – to był udany weekend! Dzięki!
Niestety mój aparat jakiś czas temu uległ awarii, więc zdjęć tylko garstka. Ale może pokuszę się o jakiś film 😉
Dzięki za miłe słowa i widzimy się w Kluszkowcach 🙂
Nie ma sprawy! Do zobaczenia 🙂
No to czekamy na październikowe Enduro Trails 🙂