Niedawno w lokalnych mediach pojawiły się informacje o otwarciu nowego szlaku w Żywcu. Przeszedłem się nim, żebyście Wy nie musieli…
A tak na poważnie: pętla o długości około 11 kilometrów nadaje się na rodzinny spacer (choć długi i miejscami dość wymagający) albo rozruch przed poważniejszymi wypadami w góry. Nie oferuje jednak nic wyjątkowego.

Startujemy w Żywcu Oczkowie, koło kościoła. Postanawiamy zacząć pętlę idąc w kierunku Starego Gronia i Kościelca, wracając tym samym ulicą Oczkowską. Szlak oznaczony jest czarno-białym kwadratem. Według znaków przy kościele na Jaworzynę mamy godzinę i czterdzieści minut.

Początek to luźny spacer polną drogą. Mijamy ostatnie zabudowania i zaczynamy mało wymagającą wspinaczkę. Po lewej stronie otwiera się widok na Żywiec z jeziorem i okolicznymi szczytami.
W końcu jednak skręcamy w las i widoki się kończą. Robi się też nieznacznie bardziej stromo, chociaż wciąż trudno mówić o wymagających podejściach. Po niecałych trzydziestu minutach docieramy na Stary Groń – szczyt tak niepozorny, że niektórzy z nas nawet nie dostrzegają tabliczki z jego oznaczeniem.
Kolejne kilometry niespecjalnie zapadają w pamięć, po prostu mozolnie zdobywamy wysokość. Zaczyna się robić dość męcząco (i nużąco). Najtrudniejszym fragmentem wydaje się podejście na Kościelec. Zdobywamy go po nieco ponad godzinie marszu. Do Jaworzyny mamy jeszcze jakieś piętnaście minut. Po drodze zatrzymujemy się kilkukrotnie w miejscach oferujących jako takie widoki. Po lewej Kiczera i Żar, paralotniarze są niemalże na wyciągnięcie ręki. Po prawej Babia, a przy odrobinie uporu zobaczyć można i Tatry.
Niespecjalnie widokowa jest za to Jaworzyna. Na szczycie znalazło się miejsce dla kilku ławeczek, paleniska… i w zasadzie tyle. Po krótkiej przerwie zaczynamy zejście. Początek przez las dość mocno przypomina drogę, którą przyszliśmy do góry.
Utrudnienia są dwa. Pierwsze to gruba warstwa liści, pod którymi czyha masa luźnych kamieni. Trzeba uważać, złe postawienie stopy może być bolesne. Potem dochodzimy do miejsca, od którego droga została przywłaszczona przez sprzęt do zwózki drewna. Jak pewnie się domyślacie, trzeba iść na przełaj, szlakiem się nie da.

Ostatnim godnym uwagi miejscem jest spory punkt widokowym tuż przy dojściu do ulicy Oczkowskiej. Spędzamy tu dłuższą chwilę, po której następuje zdecydowanie najgorszy fragment – zejście dość ruchliwą, asfaltową drogą. Jakieś cztery kilometry. Całe szczęście, że nie zdecydowaliśmy się na robienie pętli w przeciwnym kierunku – podchodzenie tym asfaltem to musi być jakiś koszmar!
Trudno polecać ten szlak osobom obytym z górami przez duże „G” Ale jeżeli szukacie czegoś mniej wymagającego na szybki niedzielny spacer i mieszkacie nie dalej niż 20 minut drogi od Żywca, możecie zaryzykować.