Wielu zapalonych kolarzy powie, że najlepszy sposób na utrzymanie formy przez zimę to… jeżdżenie na rowerze. W sumie racja, ale sam rower to chyba jednak trochę za mało. W końcu nawet Nino Schurter pochwalił się ostatnio filmem z siłowni. Poniżej przedstawiamy nasze sposoby na przetrwanie zimy.
Sposobów na aktywność zimą jest mnóstwo – trenażer, bieganie, siłownia czy fitness w różnych formach… Na pewno każdy znajdzie coś, co mu szczególnie spasuje. Trzeba przyznać, że ani ja ani Basia przez niemal całe życie nie mieliśmy ze sportem zbyt wiele wspólnego. Pierwszym krokiem, by to zmienić, były oczywiście rowery, ale nie minęło zbyt wiele czasu i trafiliśmy na siłownię. Tak, wiem – siłownia to miejsce pełne spoconych, niespecjalnie przyjemnie pachnących i dziwnie stękających facetów, którzy się o Ciebie ocierają. Zamiast chodzić na siłownię lepiej pooglądać rowery w internecie i czekać do weekendu, żeby wyskoczyć na godzinną przejażdżkę. Jeżeli takie jest Twoje podejście to co mogę powiedzieć – do zobaczenia wiosną na pierwszym podjeździe. Albo spotkaj się z nami już teraz, na zajęciach.
Indoor Cycling
Mobilizacja do treningu w domu wymaga tyle wysiłku, że na same ćwiczenia brak już sił. Dlatego nie dla nas trenażer. Na szczęście jest indoor cycling. Popularność indoor cyclingu bierze się z jego skuteczności – mówi się, że podczas jednych zajęć można spalić nawet tysiąc kalorii a regularne treningi pozwalają wyrzeźbić sylwetkę w bardzo krótkim czasie – oraz z faktu, że indoor cycling… uzależnia. Serio, nie znam chyba osoby, która po pierwszych zajęciach zrezygnowałaby z dalszego uczestnictwa w treningu. Słyszeliście o tym, że podczas wysiłku wydzielają się endorfiny? Przyjdźcie na trening indoor cycling a przekonacie się, że to prawda. W dodatku zajęcia indoor cycling powszechnie uważa się za bezpieczne, nie wymagają specjalnych predyspozycji czy przygotowania, dlatego są dostępne dla każdego. No dobra, ale na czym ten indoor cycling polega? W dużym skrócie jest to grupowa jazda na rowerach stacjonarnych pod okiem instruktora. Jeździ się do muzyki, w różnym tempie i z różnym obciążeniem. W trakcie jazdy wykonuje się różnorodne ćwiczenia dodatkowe – pompki, ćwiczenia stabilizacyjne itd. Często zajęcia mają charakter interwałowy – regularnie zmienia się obciążenie i tempo jazdy, symulując jazdę pod górę, zjazd czy sprint. Trzeba przy tym pamiętać, że są różne odmiany indoor cyclingu. Dobrego instruktora poznamy po tym, że kontroluje ćwiczących – tempo jazdy, pozycję na rowerze – dba o urozmaicenie zajęć oraz wydziera się… To znaczy motywuje do jeszcze większego wysiłku…
TRX
Pod tą niezwykle skomplikowaną nazwą kryją się zwykłe taśmy do ćwiczeń w zawieszeniu. Zajęcia TRX są spotykane na siłowniach, można też zakupić taśmy i ćwiczyć samemu. Ich wielką zaletą jest mobilność – trenować możemy w lesie czy parku, na plaży lub w hotelowym pokoju. Minus? Cena. Chociaż w Decathlonie można kupić pasy za nieco ponad sto złotych, nie wiem jednak ile są one warte. Ćwiczeń na TRX próbowaliśmy jakiś rok temu, niestety obecnie zajęć nie ma w grafiku naszej siłowni, nad czym mocno ubolewam – TRX to naprawdę fajna sprawa. Przy pomocy zwykłych taśm i masy własnego ciała pracować można dosłownie nad każdym elementem. Taśmy świetnie sprawdzają się do ćwiczenia stabilizacji, a ta jak powszechnie wiadomo dla kolarza ma ogromne znaczenie.
Crossfit
Kontrowersyjny. To chyba pierwsze słowo, które przychodzi mi do głowy, gdy myślę o crossficie. Nie da się jednak ukryć, że od pewnego czasu w Polsce panuje prawdziwy szał na ten typ treningu. Basia złapała crossfitowego bakcyla już dość dawno. Ja nie byłem przekonany, ale jakieś dwa miesiące temu – z braku laku – postanowiłem spróbować. Nie mogę powiedzieć, żebym jakoś szczególnie się jarał crossfitem, dostrzegam jednak jego zalety. Trening na pewno daje w kość, ale efekty widać dość szybko. I nie mówię tu o tym, że nagle odmłodniałem o dziesięć lat i wyrzeźbiłem się jak Dawid, ale o odczuciach. Wzmocnienie mięśni jest wyraźne i widoczne z treningu na trening. Dużym plusem crossfitu jest też różnorodność – na jednym treningu ćwiczysz ze sztangą i machasz kettlem, na drugim skaczesz po skrzyniach i podciągasz na drążkach a na trzecim każą Ci stać na rękach. Czyli nie ma nudy. Warto poszukać treningu dla początkujących, na którym instruktor dużą wagę przykłada do prawidłowej techniki. Czy ten trening jakoś zaprocentuje w kolarskim sezonie? Na pewno, chociaż nie wiem jak dokładnie. Chyba, że złapię jakąś kontuzję – kontuzjogenność to najczęściej wymieniana wada crossfitu.
A Wy macie jakieś doświadczenia z tymi treningami? A może znacie inne, które możecie polecić? Podzielcie się z nami swoją opinią!
Nie wiem jak Tobie ale wydaje mi się że crossfit teraz jest jakiś przereklamowany. Oczywiście daje on efekty i wgl nie ma co do tego zastrzeżeń, ale jak widzę na fb yt i w prasie jak ktoś tam chwali się że ćwiczy w ten sposób to mi się zwyczajnie odechciewa.
Fakt, crosffit jest ostatnio wszędzie.
,,trx” z decathlonu jest super, kosztuje 80zł, jest dobrze wykonany i w pełni funkcjonalny, ma regulację, w zestawie jest klips do zawieszenia na drzwiach i solidny karabinek na drążek. Nie widzę sensu wydawania 900pln na TRX.
Dzięki za opinię ! Może kiedyś się skuszę, chociaż z ćwiczeniami w domu mam jeden problem – motywację. Jakoś jak się wykupi karnet na siłownię to głupio nie iść, a w domu zawsze się znajdzie jakaś wymówka 😉