Nie będę opisywał każdej przejechanej ścieżki Singletreka pod Smrekiem z osobna, bo to bez sensu – tego typu opisy znajdziecie bez trudu. Skupię się na tym, co nam się podczas spędzonego w Świeradowie-Zdroju podobało, a co niekoniecznie.
Zaczynamy od słodyczy:
Przystępność
Ustalmy to już na początku – trasy są łatwe. Nawet te oznaczone jako trudne nie powinny nikomu sprawić problemów. Jedyną trudnością może być to, że miejscami jest strasznie wąsko. Jeżeli szukacie adrenaliny to źle trafiliście. Jeżeli chcecie pojeździć spokojnie, bez zbędnych szaleństw i po prostu cieszyć się kolejnymi kilometrami – poczujecie się tu swobodnie. Na Singletrek można się wybrać na rodzinną wycieczkę albo na trening techniki jazdy. Warto przemyśleć jednak dobór roweru. Jeżeli ktoś mówi Wam, żeby zabrać zwinnego hardtaila, to go posłuchajcie. Full ze skokiem 140 mm i szerokimi oponami na pewno nie jest optymalnym wyborem…
Klimat
Ale nie ten rowerowy. O tym będzie poniżej. Chodzi o klimat, jaki panuje w lasach, w których wytyczone są trasy. Początek Czerniawskiej Kopy, fragmenty Zajęcznika czy czeskich tras Okolo Medence i Hejnicki Hreben po prostu urzekają. Do tego stopnia, że dziewczyny w sobotę zaczęły snuć historie o magicznych lasach, elfach, wróżkach i innych trollach. Czasem aż chce się zwolnić albo wręcz zatrzymać i cieszyć otoczeniem.
Kilometry
Nie wypada o tym nie wspomnieć. Tras jest mnóstwo. Objechanie wszystkiego w trzy dni jest możliwe, ale lepiej rozłożyć to w czasie o przynajmniej jeszcze jeden dzień. Tak po prostu, dla czystej przyjemności. No bo po co się niepotrzebnie męczyć?
Gorzko…:
Bałagan informacyjny
Według mapy na stronie www.singltrekpodsmrkem.cz Zajęcznik ma długość 10,2 kilometra i składa się z 7 sekcji. Według mapy na stronie singletrack.pl sekcji jest 10, ale długość to nadal 10,2 kilometra. Co ciekawe, mapa przy wjeździe na szlak zdaje się potwierdzać czeską wersję. Order z ziemniaka dla tego, kto jest w stanie się w tym połapać, tym bardziej, że my naliczyliśmy 11 sekcji a w kilometrach wyszło około 16. Ponadto przy wjeździe na Czerniawską Kopę (a może, trzymając się czeskiej wersji, Nad Czerniawą?) nie było żadnej informacji o pracach wycinkowych. Możecie sobie zatem wyobrazić nasze zdziwienie, gdy drogę zaczęły zagradzać ścięte drzewa…
Dużo pedałowania
Nie lubisz długich i monotonnych podjazdów, takich jak ten na Kozią Górę w Bielsku? Mam dla Ciebie dobrą wiadomość – w Świeradowie na single możesz wjechać dosłownie wprost z parkingu. Jeżeli jednak liczysz na kilometry niczym nie zmąconego zjazdu, muszę ostudzić Twój zapał. Tutejsze trasy to pętle, co oznacza, że co się zjechało, trzeba będzie podjechać. Trasy mają charakter mocno interwałowy. W dodatku ze względu na to, jak bardzo są rozległe, nie brakuje tu nudnych i męczących szutrowych oraz asfaltowych (sic!) dojazdówek. A powrót Czerniawską Kopą (trzymajmy się tego nazewnictwa) do Świeradowa po całym dniu kręcenia po czeskiej stronie może być dla słabszych psychicznie i fizycznie osób przeżyciem traumatycznym.
Klimat
Brawo Sherlocku! Teraz będzie o klimacie rowerowym. A raczej o jego braku. W Czechach jeszcze jakoś się to snuje, chociaż w dużej mierze sprowadza się do tego, że do rozrzuconych wzdłuż tras Centrów Rowerowych (uwaga! według czeskiej mapy dostępnej w internecie jest tylko jedno – to nieprawda) zjeżdżają tłumy zmęczonych i spragnionych piwa (kofoli?) rowerzystów i łapią chwilę oddechu przed dalszą jazdą. W Świeradowie jest… parking. I nic więcej! Aż się prosi o jakąś infrastrukturę. Również w samym miasteczku niespecjalnie czuć rowerową atmosferę. A właśnie! Skoro już przy miasteczku jesteśmy:
Świeradów-Zdrój
Tak, największym problemem Świeradowa-Zdroju jest Świeradów-Zdrój. Miasteczko, które o 21.00 idzie spać. Na szczęście jest Żabka, więc jak wrócicie późnym wieczorem z całodniowego kręcenia po singlach to może uda Wam się uniknąć śmierci głodowej. Jest też jeden (Basia twierdzi, że dwa, ale ja tego drugiego nie zauważyłem) pub na głównej ulicy miasta, czynny dłużej niż pozostałe. Niestety główny turystyczny target Świeradowa-Zdroju raczej już nie jeździ na rowerach a nasze pojawienie się znacznie zaniżyło chwilową średnią wieku miasteczka. Trochę kłóci się to z ideą tworzenia rowerowych singli. Lepszą opcją (do sprawdzenia w przyszłości) jest chyba nocleg po czeskiej stronie.
Podsumowanie
Patrząc na to, co napisałem, można odnieść wrażenie, że więcej jest goryczy niż słodkości. To jednak złudne. Przyjemność jazdy po Singletreku jest bowiem na tyle duża, że niweluje wszelkie niedogodności. Singletrek pod Smrekiem jest miejscem, w którym po prostu chce się jeździć a opuszczając go już myśli się o powrocie.
Sprawdź też:
W zasadzie idealny tekst . Brakuje na tablicach informacyjnych odcinka IGLICA fakt jest tylko na dwóch tablicach ale na Czeskiej stronie niestety już nie. Jest jeden odcinek zajęcznika który zrobiłem na piecu i adrenalina z każdym metrem rosła wprost proporcjonalnie. Jak się jedzie trybem turystycznym to się tego nie wyłapie.
Dzięki za opinię 🙂