Polar Grit X, czyli wszystko, czego potrzeba (i trochę więcej)

Lubię rzeczy, które spełniają swoją funkcję, nie absorbując przy tym nadmiernie uwagi. Polar Grit X idealnie wpisuje się w ten opis – po założeniu na rękę można zapomnieć, że się go nosi. Przynajmniej do momentu, kiedy chce się skorzystać z jego zaawansowanej funkcjonalności. Nic dziwnego, że od razu go polubiłem.

Po co mi zegarek sportowy?

Powiedzmy to od razu – mam bardzo proste oczekiwania, jeśli chodzi o zegarki sportowe:

  • fajnie, jakby pokazywały aktualną godzinę;
  • zapis parametrów treningu jest mi potrzebny, by wszyscy mogli zobaczyć na Stravie, jak wolno jeżdżę po Twisterze;
  • nawigowanie po trasie to bardzo przyjemna opcja, dzięki której można uniknąć wielu niepotrzebnych niespodzianek;
  • oczywiście wygoda i odpowiedni wygląd też nie są bez znaczenia.

Pomiary tętna czy częstotliwości mrugania oczami zostawiam innym. 

Jak pewnie się domyślacie, Polar Grit X spełnił moje oczekiwania z dużą łatwością.

Wygląd ma znaczenie

W odróżnieniu od wielkości. Nie wiem czemu producenci sportowych zegarków uparli się, że muszą one być tak wielkie. Dla mnie skreśla to na dzień dobry większość dostępnych na rynku modeli. Mam bardzo chude ręce, przez co z dużym zegarkiem wyglądam pokracznie. Grit X należy do tej niewielkiej grupy, z którą nie mam takich problemów. Jego styl określiłbym jako dyskretna, sportowa elegancja – przynajmniej w testowanej przeze mnie czarnej wersji. Mnie się podoba.

Oczywiście do wyboru mamy cyfrową lub analogową tarczę zegarka, kilka różnych stylów i kolorów. Do tego różne zestawy informacji. Na kolejnych ekranach mogą pojawiać się informacje o ostatnich treningach, postępach, pogodzie, albo… Twoje imię, gdy po ciężkim dniu zapomnisz jak się nazywasz.

Jedź w nieznane z nawigacją

Odkąd zacząłem jeździć na gravelu, posiadanie nawigacji stało się dla mnie koniecznością. Coraz częściej zapuszczam się w nieznane tereny i trafiam w miejsca, gdzie jazda może być wyzwaniem. Wcześniejsze zaplanowanie trasy lub skorzystanie z czyjegoś śladu pozwala ograniczyć takie sytuacje do minimum. Nie ukrywam, że sceptycznie podchodziłem do kwestii nawigowania za pomocą zegarka. Przecież mam go na nadgarstku, nie przed oczami. Oczywiście mógłbym go powiesić na kierownicy, ale mówiąc szczerze po kilku wypadach tak się przyzwyczaiłem do patrzenia na rękę, że nawet z zegarkiem na kierownicy i tak w pierwszej kolejności wzrok kierowałem właśnie w stronę nadgarstka. 

O zmianie kierunku zegarek informuje wibracją i krótkim sygnałem dźwiękowym. Na ekranie wyświetla odległość do skrzyżowania i informację o tym, w którą stronę jechać. W większości przypadków sprawdza się to nieźle. Całość jest czytelna, w czasie testu sytuacje, gdy nawigacja się gubiła, należały do rzadkości. Jedynie na skomplikowanych, ruchliwych skrzyżowaniach pojawiają się problemy – trudno patrzeć na zegarek, jednocześnie obserwując sytuację na drodze. Jazda z nawigacją ma jeszcze jedną zaletę – łatwo zauważyć, że trening jest zapauzowany. Niestety podczas jazdy bez nawigacji kilkukrotnie zdarzało się, że po ponownym ruszeniu zegarek pozostawał w trybie pauzy, przez co kolejne kilometry się nie naliczały. 

W pełni naładowana bateria pozwala na około 35 godzin pracy przy nawigowaniu, więc spokojnie można jechać z Beskidów nad Bałtyk. Polar współpracuje z serwisem Komoot. To tam wyznaczamy lub wgrywamy trasę, a następnie synchronizujemy z zegarkiem. Planowanie jest dziecinnie proste, raczej nie zdarzyło mi się, by Komoot poprowadził trasę przez miejsca nieprzejezdne. Jedyny minus to dostępność w serwisie tylko jednego regionu za darmo – dostęp do całego świata kosztuje 29.99 euro.

Serene, czyli naucz się oddychać

Ciekawostką są ćwiczenia oddechowe o nazwie Serene. Z założenia mają one pomóc się odprężyć, poprawić jakość snu itd. Przyznam szczerze, że skorzystałem z tej opcji raz i zapomniałem o niej… do momentu, gdy którejś nocy miałem problem z zaśnięciem. Skupienie na prawidłowym oddechu pozwoliło uspokoić galopujące myśli i pomogło zasnąć. Od tego momentu za każdym razem, gdy miałem problemy ze snem, sięgałem po Serene. Przy okazji przypomniały mi się zajęcia jogi, na które chodziłem przed maturą – ćwiczenia oddechowe na koniec były moim ulubionym elementem i nie raz byłem bliski przycięcia komara. 

Wczoraj się obijałeś, więc dzisiaj do roboty

Skoro już przy zasypianiu jesteśm, Polar pozwala oczywiście monitorować sen. Nie jestem jednak w pełni przekonany do tej funkcjonalności. Informacje o długości snu w poszczególnych stadiach czy ilości i długości przebudzeń traktowałem w czasie testu z dużą rezerwą. Co innego, jeśli chodzi o monitorowanie dziennej aktywności. Grit X pozwala na ustawienie dziennych celów i na bieżąco informuje o ich realizacji. Pokazuje też, na jakim etapie jesteśmy – długie przerwy w treningach i realizowaniu dziennych celem skutkują regresem i ostrzeżeniem o możliwym spadku formy. Nigdy nie ukrywałem, że treningi to nie moja bajka, a każda aktywność ma być przede wszystkim przyjemnością, a nie obowiązkiem. Przyznaję jednak bez bicia, że śledzenie dziennych postępów i utrzymania kondycji mnie wciągnęły, a za każdym razem, gdy następował regres, motywowałem się do choćby najmniejszego wysiłku. Wszystkie zarejestrowane przez zegarek aktywności, status snu i tym podobne można oczywiście śledzić w całkiem przyjaznej aplikacji oraz na stronie internetowej.

Oczywiście to nie wszystkie możliwości, jakie daje ten zegarek – opisałem tylko funkcje, po które najczęściej sięgałem. Muszę przyznać, że bardzo szybko przyzwyczaiłem się do korzystania z Polara i polubiłem go. Nie jest oczywiście pozbawiony wad, ale zalety zdecydowanie przeważają. A przy tym wszystkim ma całkiem akceptowalną cenę.

Więcej informacji na temat zegarka Polar Grit X znajdziecie na stronie producenta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.