O Jurze Krakowsko-Częstochowskiej pisaliśmy już rok temu (klik). Przeczytałem właśnie tamten wpis i jestem świeżo po spędzonym na Jurze weekendzie i… niestety trochę się popsuło. Tendencja do asfaltowania leśnych ścieżek przybiera na sile. Ma to swoje plusy – ścieżki są przystępne dla wszystkich, również dla rodzin z dziećmi czy mieszkańców okolicznych wsi, dla których rower to często jedyny środek transportu. Z drugiej jazda po asfaltowej ścieżce w lesie to nic przyjemnego. No i lokalni kierowcy traktują asfaltowe ścieżki jako świetny sposób na skrócenie sobie drogi, w poważaniu mając zakazy wjazdu.

Na szczęście nie brakuje alternatywnych ścieżek – dróg między polami albo w lasach. Drogi wśród pól czy lasów to zdecydowanie inna bajka niż te asfaltowe, poziom przyjemności z jazdy od razu szybuje w górę. Trzeba tylko uważać, by nie zakopać się we wszechobecnym piasku. Niestety wjeżdżając w nie ryzykujemy, że nie dojedziemy do celu naszej wycieczki, dobrze więc zaopatrzyć się w dobrą mapę. My korzystaliśmy z aplikacji w telefonie i wszędzie tam, gdzie dało się zjechać z asfaltu robiliśmy to, upewniając się wcześniej, że polne drogi, w które wjeżdżamy, prowadzą w dobrym kierunku.

Ale mapa czy aplikacja z GPS-em przyda się w tych okolicach nawet wtedy, gdy nie zamierzamy bawić się w eksplorację nieznanych dróg. W zeszłym roku napisałem, że szlaki w okolicach Częstochowy są dobrze oznakowane. Tym razem przekonałem się, że wcale nie jest tak kolorowo. Oznaczenia tras mieszają się, znikają i pojawiają wedle uznania. Przykładem może być droga wśród pól, którą pokonywałem trzy razy i za każdym wyjeżdżałem w innym miejscu… Można liczyć na szczęście i jechać „na czuja”, ale lepiej wcześniej opracować sobie trasę przy dobrej mapie a w drodze posiłkować się GPS-em. Inaczej pobłądzimy…

Nie zmienia to jednak faktu, że na Jurę warto przyjechać. Niezależnie od tego, czy weźmiemy rower górski, szosowy czy trekkingowy możemy liczyć tu na sporo przyjemności z jazdy. Przy okazji te tereny są wręcz naszpikowane atrakcjami turystycznymi, nuda więc nikomu nie grozi.





2 thoughts on “O jurajskich trasach słów kilka”