Magurka bez chemii… (Straconka – Magurka Wilkowicka – Czupel – Łodygowice)

Nie ma między nami a Magurką chemii. Byliśmy tam jakieś dwa lata temu i wcale nas nie ciągnęło znów. Postanowiliśmy jednak odświeżyć tę znajomość.

Enduro vs. turystyka

Tak, wiem, że na Magurce są rewelacyjne trasy enduro. Problem w tym, że na hasło „trasy enduro” nie dostaję przyspieszonej akcji serca i drżenia rąk. Znacznie bardziej kręcą mnie wielokilometrowe górskie tripy. Eksploracja, zdobywanie kolejnych szczytów, jazda od schroniska do schroniska, nie tylko w dół, ale i w górę bawią mnie bardziej niż cioranie cały czas tych samych, wytyczonych przez kogoś, tras. A jak już mnie najdzie na nie ochota, to bliżej i wygodniej podjechać mi na Kozią czy Szyndzielnię. Dlatego kiedy w końcu wybraliśmy się na Magurkę, zrobiliśmy to po swojemu. I szczerze mówiąc, tym razem to był błąd. 

Straconka – Przegibek – Magurka – Czupel

Startujemy z bielskiej dzielnicy Straconka. Najpierw ścieżką wzdłuż Bulwarów Straceńskich,  a następnie ulicą Górską zaczynamy mozolną wspinaczkę w kierunku Przegibka. Jedziemy czarnym szlakiem, który w pewnym momencie zjeżdża z Górskiej do lasu. Od razu robi się przyjemniej. Podjazd, miejscami stromy i dość kamienisty, wyprowadza nas na parking na Przegibku. Dalej w kierunku Magurki jedziemy szeroką szutrówką. Niestety w pełnym słońcu, za to nachylenie jest już całkiem przyjemne. Przy okazji – jeżeli lubicie ładne widoki to lepiej nacieszyć się nimi już teraz, bo po minięciu schroniska na Magurce już ich nie uświadczycie. W schronisku chwila przerwy na napoje izotoniczne, szybki obiad i jedziemy dalej. Naszym celem jest Czupel, na który prowadzi niebieski szlak pieszy. Całkiem wygodny, choć kamienisty. Z początku jest płasko, przez chwilę nawet trochę w dół, potem jednak znów nabieramy wysokości.

Czupel – Łodygowice

„SZCZYT NALEŻĄCY DO KORONY GÓR POLSKICH” – napis na tabliczce brzmi dumnie. Problem w tym, że gdyby nie ta tabliczka, to nawet nie wiedzielibyśmy, że dotarliśmy do celu. Nie ma tu zupełnie nic, niczym specjalnym się też Czupel nie wyróżnia. Lecimy dalej, w kierunku przełęczy pod Czuplem. Tu zaczyna się czerwony szlak do Łodygowic. Zjazd oferuje to, co w Beskidach „kochamy” najbardziej. Kamienie różnych kształtów i wielkości nie są w żaden sposób związane z podłożem – po prostu sobie leżą. Na szczęście w wielu miejscach można je objechać bokiem, przez las. Dojeżdżamy do węzła szlaków Pod Przysłopem. Wybieramy kontynuację jazdy czerwonym. Za chwilę zmienia się on jednak w gładką jak stół, szeroką na dwa pasy autostradę. Z jednej strony – można się rozpędzić. Z drugiej emocji tu jak na lekarstwo. O odpowiednią dawkę adrenaliny zadbały jednak napotkane po drodze tablice ostrzegawcze. Nie tego się spodziewasz podczas spokojnej wycieczki górskim szlakiem: 

W końcu docieramy do Łodygowic. Jeszcze chwila jazdy polnymi drogami i przedzieramy się do centrum, a stąd – już asfaltem – wracamy do domu. 

Trzeba było wybrać Kryśkę

Co tu dużo mówić – nie była to wybitna trasa. Magurka i jej okolice również tym razem nie podbiły naszych serc. Kolejną wizytę zaliczymy jednak na pewno szybciej niż za dwa lata. Coś mi jednak mówi, że tym razem skorzystamy z tego, czym Magurka zaskarbiła sobie miłość niejednego kolarza – tutejszych tras enduro…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.