Lubię to, co robię. Rozmowa z Maciejem Wojtowiczem

Pracował z najlepszymi kolarzami górskimi w Polsce – Mają Włoszczowską, Anną Szafraniec-Rutkiewicz, Markiem Konwą i wieloma innymi. Jednak z jego wiedzy i umiejętności skorzystać mogą wszyscy – prowadzi serwis rowerowy w Bielsku-Białej i szkolenia techniki jazdy. Rozmawiamy z Maciejem Wojtowiczem, właścicielem Bike Doctor Service.

Skąd pomysł, żeby zajmować się rowerami jako mechanik? Nie ciągnęło Cię do robienia kariery sportowej?

W zasadzie wszystko zaczęło się od prób robienia właśnie tej kariery sportowej. Wspierali mnie oczywiście rodzice, bo z klubami sportowymi było wtedy ciężko. Jeździłem najpierw na BMX-ach, potem pojawiły się pierwsze rowery górskie. Wymagały one ingerencji mechanicznej, a ja po pierwsze lubię robić pewne rzeczy samemu, a po drugie po moim tacie od małego posiadałem zdolności mechaniczne. Dlatego sam zajmowałem się moimi rowerami – przygotowywałem je, naprawiałem, czyściłem. Często zdarzało się, że coś rozkręcałem i później nie umiałem skręcić. Na szczęście teraz nie mam z tym problemu. Nie byłem jakimś wybitnym kolarzem, dlatego coraz częściej zajmowałem się kwestiami mechanicznymi, dłubałem już nie tylko przy swoich rowerach, ale też pomagałem kolegom. Później to coraz bardziej ewoluowało, aż do obecnej formy.

Jednak związek ze sportem pozostał. Zaczęło się od współpracy z Markiem Konwą?

W pewnym momencie mój związek ze sportem się urwał. Potem jednak dzięki wspólnej znajomej poznałem Marka. To było tuż po olimpiadzie w Londynie, ale przyznam szczerze, że wtedy nawet nie wiedziałem o sukcesach Marka – bardziej niż sport zawodowy interesowało mnie wówczas jeżdżenie po górach dla czystej przyjemności. Nasze pierwsze spotkanie było bardzo luźne, o Marku wiedziałem tylko, że jeździ na rowerze, ale nie miałem pojęcia na jakim poziomie. Rozmawialiśmy jak równy z równym, potem ta znajomość przerodziła się w przyjaźń. Pamiętam nasze pierwsze rowerowe wypady – byłem u siebie, znałem na trasach każdy kamień i czułem się pewnie, a Marek krzyczał za mną, że mam puścić heble. Spodobał mi się jego dystans do siebie, to, że chętnie dzielił się swoją wiedzą. Potem zaczęliśmy współpracować na różnych frontach. Ta współpraca, podobnie jak nasza przyjaźń, trwa do dzisiaj.

A jak trafiłeś do kadry narodowej?

To było po przebudowie kadry, okazało się, że jest zapotrzebowanie na drugiego mechanika. Trener konsultował się z zawodnikami, pytając czy chcą kogoś polecić. Marek polecił mnie, dostałem propozycję pierwszego wyjazdu i już zostałem. Udało mi się w kadrze zadomowić, mam nadzieję, że trener i zawodnicy są zadowoleni. Świadczyć o tym może fakt, że moje wyjazdy z kadrą były kontynuowane i mam nadzieję, że dalej będą trwać, chociażby przy okazji Rio.

1977349_827481283972037_1593298672766548155_n

Współpraca z kadrą, czy w tym roku z teamem Krossa to tylko część Twojej działalności. Z Twojej wiedzy i umiejętności skorzystać mogą również zwykli rowerzyści – prowadzisz serwis rowerowy w Bielsku-Białej. Jak to się zaczęło?

Początkowo traktowałem to jako zajęcie dodatkowe, wykonywane obok pracy zawodowej. Przeprowadziłem się do domu moich dziadków, w piwnicy przygotowałem sobie mały warsztat, w którym wykonywałem prace początkowo dla wąskiego grona znajomych. Przekazywali mój numer telefonu dalej i w pewnym momencie te działania rozrosły się na tyle, że nie byłem w stanie łączyć ich z drugim etatem. Musiałem podjąć jakąś decyzję. W sumie wybór był prosty – zawsze chciałem robić to, co lubię i sprawia mi przyjemność i próbować się z tego utrzymać. Bardzo pomógł mi na starcie kolega, dzięki któremu powstanie serwisu było możliwe. W zasadzie z dnia na dzień zmieniłem branżę i ruszyłem z serwisem. Forma działania serwisu nie jest przypadkowa. Sam jeżdżę na rowerze i wiem, jak ciężko czasami jest odstawić sprzęt w ładną pogodę z powodu awarii. Dlatego po umówieniu terminu z klientem staram się dokonywać napraw na poczekaniu, góra w jeden dzień, poświęcając swój czas jednemu rowerowi.

Przyjść do Ciebie może każdy, nawet z najprostszym rowerem i najbanalniejszą usterką.

Tak. Często słyszę takie opinie, że skoro współpracuję z kadrą czy drużynami sportowymi to nie zawracam sobie głowy jakimiś drobiazgami. To mit – wykonuję wszystkie czynności serwisowe, najdrobniejsze regulacje i tak dalej. Można do mnie przyjść zarówno z rowerem za trzydzieści tysięcy złotych, jak i takim za tysiąc czy mniej. Podejmuję się też trudnych awarii i niestandardowych tematów – oczywiście w granicach opłacalności. Muszę też zdementować drugi mit, z którym się spotykam – wcale nie jestem drogi. Ceny mam normalne, na poziomie porównywalnym z dobrymi bielskimi serwisami. Znam się z innymi serwisantami, staramy się ze sobą nie konkurować, tylko robić swoje, czyli dobrą robotę w przystępnej cenie.

Różnica między pracą z drużyną na zawodach a pracą w serwisie jest chyba bardzo duża?

Różnica jest ogromna. Podczas pracy z drużyną mniej jest pracy mechanicznej, więcej przygotowań – czyszczenia sprzętu, smarowania, zmiany opon, doboru ustawień. Najwięcej pracy jest przy budowie roweru startowego. Jeżeli dobrze się to zrobi, to podczas sezonu awarii i problemów jest raczej niewiele. Tymczasem w serwisie jest to, co chyba tak naprawdę najbardziej lubię – rozwiązywanie problemów, praca, w której trzeba się wykazać kreatywnością. Często podkreślam, że ja naprawiam rowerowy, a nie wymieniam podzespoły. Wymienić amortyzator może każdy, ale żeby znaleźć źródło problemu i je wyeliminować potrzeba wiedzy.

Czy wśród rowerów, które trafiły do Twojego serwisu jest jakiś, który szczególnie utkwił Ci w pamięci, był w jakimś sensie wyjątkowy?

Chyba nie jestem w stanie wymienić jednego szczególnego. Ale mógłbym wymienić takie dwie grupy. W jednej znalazłyby się rowery zabytkowe, które bardzo sobie cenię. Uwielbiam stare, wartościowe rowery, które zachowały się w oryginalnym stanie. Kilka takich trafiło do mnie i miałem przyjemność przy nich pracować. Druga grupa to sprzęt topowy. Ale w tym topie są rowery, które po prostu są drogie i takie, za które warto dużo zapłacić. Wyjątkowym rowerem, którym miałem okazję się zajmować i też przejechać,  jest Pinarello Dogma F8, piękny i skuteczny rower wyścigowy. Jeżeli chodzi o rowery górskie to te topowe są chyba jeszcze przede mną.

A jakieś szczególnie uciążliwe awarie, z jakimi miałeś do czynienia?

Najgorsze są wszystkie rzeczy, które ciężko zdiagnozować, często nie mające większego wpływu na sprawność roweru, ale irytujące zawodników czy użytkowników. Są to różnego typu „chrupania”, stuki i tym podobne. Ciężko znaleźć ich źródło i są uciążliwe. Bardzo martwią mnie zawsze rzeczy, które trudno przewidzieć, awarie, na które nie mamy większego wpływu a na przykład na zawodach mogą decydować o końcowym wyniku.

10410421_793717727348393_2741494683194141710_n

W październiku razem z Markiem Konwą przeprowadziliście w Bielsku bezpłatne szkolenia techniki jazdy MTB, na które przyszło mnóstwo osób. Dlaczego szkolenia są istotne?

Bardzo dużo ludzi uważa, że skoro jeżdżą na rowerze od wielu lat to szkolenia są im niepotrzebne. Tymczasem można bardzo łatwo wyrobić w sobie złe nawyki, które później ciężko wyplenić. W piłce nożnej czy tenisie korzystanie z trenera jest powszechne, w kolarstwie amatorskim czy półprofesjonalnym jeszcze niekoniecznie. Chcemy zwiększać wśród rowerzystów świadomość tego, że technika jest bardzo ważna, przekazać swoją wiedzę i doświadczenie. Nie mówię tutaj o tym, że będziemy z nich robić zawodowców – skupiamy się na podstawach, budujemy fundament, na którym każdy kolarz będzie się później rozwijał.

Przy okazji tego październikowego szkolenia zapowiedziałeś, że będziecie dalej działać w tym kierunku. Macie już jakiś konkretny plan?

Najbliższy plan zakłada warsztaty na śniegu – o ile oczywiście pogoda pozwoli. Cały czas prowadzę też szkolenia płatne – czy to dla grup czy indywidualne. Robię je sam, Marek z oczywistych przyczyn nie zawsze może w takim szkoleniu wziąć udział. W przyszłym roku chcemy jednak mocno wspólnie ruszyć ze zorganizowanymi szkoleniami, głównie płatnymi, w mniejszych grupach. Koszty nie będą jakieś wysokie, każdy będzie mógł z nich skorzystać. Serdecznie zapraszam, myślę, że każdy świadomy kolarz powinien skorzystać przynajmniej z tego najbardziej podstawowego szkolenia.

Zobacz, jak wyglądają szkolenia techniki jazdy MTB z Markiem Konwą i Maciejem Wojtowiczem: 

Bike Doctor Service w sieci: 

Foto: archiwum Bike Doctor Service

6 thoughts on “Lubię to, co robię. Rozmowa z Maciejem Wojtowiczem”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.