Czyli Krysia, co lubi na ostro, przyjazna Czarownica, Harcerz i nowy narodowy sport Polaków.

Wtorek, 6 października
Dzwoni do mnie kolega i mówi, że jego kolega poznał nową laskę i jakbyśmy też chcieli ją poznać to ona jest chętna i ogólnie spoko. Głupio byłoby odmówić, więc odpowiadam, że jedziemy. Dziewczyna ma na imię Krysia i mieszka na Magurce Wilkowickiej. Przed randką postanawiamy z kolegą nabrać sił. W sklepie na Magurce pijemy piwo i zjadamy po hamburgerze o smaku psa zmielonego z budą. A potem idziemy się przywitać z Krysią. Szybko okazuje się, że ona lubi na ostro i wcale jej nie interesuje, że dopiero się poznajemy. Dawno żadna kobieta mnie tak brutalnie nie potraktowała…

Piątek, 9 października
Dzwoni do mnie koleżanka i pyta, czy pojadę z nią na Magurkę, bo jej mężowi się nie chce, a sama się zgubi. Głupio byłoby odmówić, więc odpowiadam, że jedziemy. Przed wyjazdem okazuje się, że w rowerze koleżanki nie działa hamulec. Zmuszona jest jechać na starym XC męża, co mocno ją stresuje. I raczej wyklucza trudniejsze trasy. W sklepie na Magurce pijemy piwo, ale odpuszczamy sobie hamburgery. Jako dobry przyjaciel dzwonię do kolegi z wtorku i pytam, czy wziąć mu hambuksa na wynos, ale on też nie chce. Ciekawe dlaczego. Na zjazd wybieramy czarownicę, bo jest łatwa i przyjemna. Idzie nam sprawnie, sfatygowane XC i koleżanka świetnie sobie radzą.

Sobota, 10 października
Prognozy mówią, że to ostatnia w najbliższym czasie szansa, by pojeździć w suchym. Wybieramy Błatnią. Robimy postój w Karczmie w Jaworzu. Męczymy się na podjeździe żółtym szlakiem. Pijemy piwo na Ranczu. Zjeżdżamy jednym z najlepszych szlaków w tej części świata. W międzyczasie tenis staje się nowym sportem narodowym Polaków i teraz wszystkie dzieciaki zamiast na skocznie narciarskie, będą biegać na korty. (bez ironii, czapki z głów). Wracamy do Karczmy na obiad. Zaczyna padać, ale szybko przechodzi i wracamy do Bielska-Białej. Myślimy o jeszcze jednym piwie. Leje, więc pobyt w knajpie znacznie się przedłuża. Liczymy, że przestanie lać. Nie przestaje. Zapada decyzja o powrocie do domu. Piszczące hamulce świetnie nadają się do wygrywania różnych melodii. Po kilkuset metrach jest mi zupełnie obojętne, czy woda leci z nieba, czy spod kół…

A Ty jak wykorzystałeś miniony tydzień?
U mnie stuknęło w sumie ponad 70 km. Nie jest to dużo w ciągu tygodnia, ale pogoda mi niezbyt dopisała, więc warunki nie bardzo się nadawały, ale mam nadzieję, że jeszcze w weekend da się coś do tego dokoptować 🙂
To i tak nieźle, u mnie w tym tygodniu okrągłe 0 😉