W okolice Częstochowy jeździmy dość często ze względów rodzinnych. W zeszłym roku spędziliśmy tu kilka dni z rowerami i bardzo miło wspominamy tamten pobyt. Tak się złożyło, że kolejny rodzinny „zlot” wypadł w długi sierpniowy weekend, będący jednocześnie ostatnim weekendem naszego urlopu. Uznaliśmy, że po zapoznaniu z Pogórzem Rożnowsko-Ciężkowickim i przed powrotem na dobre w Beskidy fajnie będzie znów trochę popedałować na Jurze.
Naszą bazą wypadową jest wieś Złoty Potok, jakieś 30 kilometrów od Częstochowy. Okolica jest bardzo atrakcyjna turystycznie. W samym Złotym Potoku znajdziemy duży park z zabytkowym Pałacem Raczyńskich, tuż obok stoi klasycystyczny dwór, w którym kiedyś mieszkał Zygmunt Krasiński, a obecnie mieści się jego muzeum. Liczne stawy przyciągają wędkarzy, a nad jednym z nich podczas ładnej pogody aż się kłębi od plażowiczów. Na stołach króluje za to pstrąg. W okolicznych lasach aż roi się od ostańców wapiennych, spośród których najbardziej znane to chyba Grota Niedźwiedzia, Diabelskie Mosty i Brama Twardowskiego. Nie trudno spotkać na nich miłośników wspinaczki. Kilka kilometrów od Złotego Potoka czekają na nas ruiny zamku Ostrężnik. Jadąc w stronę Częstochowy trafimy do Olsztyna, znanego głównie z ruin zamku z charakterystyczną wieżą. Jak pojedziemy w przeciwnym kierunku, to dojedziemy do Mirowa, gdzie kolejne ruiny zamku czekają na renowację, oraz Bobolic, w których odbudowa zamku wzbudzała wiele kontrowersji a obecnie przyciąga sporo turystów. I tak dalej… wszystkich atrakcji wymienić nie sposób.
A jak się tu jeździ? Zajebiście! Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Na lokalnych drogach co chwila będziemy natykać się na kolarzy szosowych, jeżdżących pojedynczo i w dużych grupach. Ci, którzy nie boją się ubrudzić i oczekują nawierzchni ciekawszej niż gładki asfalt, bez trudu odnajdą się na leśnych ścieżkach. Na wyznaczonych trasach rowerowych dominuje nawierzchnia szutrowa. Poza nimi znajdziemy też typowo leśne podłoże. Niestety jazdę mogą nam utrudnić duże połacie zalegającego na ścieżkach kopnego piasku. Wracając do tras rowerowych – jest ich sporo, obejmują chyba wszystkie najważniejsze ciekawe punkty w okolicy. I są dobrze oznakowane. Niestety w tym roku pokonywaliśmy nową trasę, na której leśne drogi zalano w całości asfaltem. Z jednej strony to spore ułatwienie, które powoduje, że staje się ona przystępna dla mniej wprawionych w boju rowerzystów. Z drugiej – kompletne zabójstwo przyjemności z jazdy. Mamy tylko nadzieję, że to jednostkowy przypadek i już istniejące trasy z szutrowymi nawierzchniami pozostaną nietknięte. A jak na nich też pojawi się, tfu tfu, asfalt, to pozostanie zaszyć się głębiej w las i unikać szlaków. Na plus zaliczyć należy za to rozstawione w newralgicznych punktach „parkingi”. Znajdziemy tu mapy tras rowerowych, tablice informacyjne z wyszczególnionymi atrakcjami oraz zadaszone miejsca do odpoczynku czy przeczekania deszczu. Teren ma charakter raczej interwałowy. Oczywiście nie mówimy tu o takich wysokościach jak w Beskidach, jednak nie liczmy na ciągłą jazdę po płaskim – podjazdów/zjazdów na Jurze dostatek, a niektóre dają się odczuć.
Pod względem czystej przyjemności z jazdy okolice Częstochowy sprawdzają się doskonale. Przy okazji to tereny bardzo atrakcyjne turystycznie. Jeżeli ktoś chce poznać ciekawy zakątek Polski, którego raczej nie stawia się w przewodnikach obok Krakowa czy Zakopanego jako „must see in Poland”, a przy okazji pojeździć w naprawdę fajnych warunkach, odpoczywając przy tym od wysokich gór, polecam te okolice z czystym sumieniem!
(p.s. zdjęcia robione na przestrzeni kilku lat, niekoniecznie muszą oddawać stan obecny. większość robiona telefonami)
2 thoughts on “A na deser Jura!”