29er i dobra zabawa? Testujemy Whyte T-129RS

29er? Nie, dziękuję… Też tak do niedawna myślałem. Czy Whyte T-129RS zmienił to podejście?

Duże koło jest dobre tylko w xc? Ostatnie trendy pokazują, że wcale nie – 29 cali coraz mocniej zaznacza swoją obecność w rowerach trailowych, a nawet enduro. Mało tego – niemal każdy, kto miał z tymi rowerami styczność stwierdza, że 29ery są lepsze od rowerów na mniejszych kołach. Postanowiłem przekonać się o tym na własnej skórze – dlatego z bogatej oferty testówek od Whyte wybrałem właśnie T-129RS.

Specyfikacja

Duże koło, tylne zawieszenie i… brak przedniej przerzutki? W rowerze trailowym? Brzmi jak szaleństwo. Mimo to podjeżdżanie na T-129RS nie boli. Za zmianę przełożeń z tyłu odpowiada przerzutka Shimano XT M8000, z przodu znajdziemy logo Race Face’a – na korbie i zębatce 30T. Zakres przełożeń przy jedenastorzędowej kasecie o zakresie 11-46 (również Shimano XT) jest w większości przypadków wystarczający. Jasne, prędzej czy później trafisz na podjazd, na którym zabraknie przełożenia, jednak w jakichś 95%  w ogóle nie będziesz pamiętać o istnieniu przedniej przerzutki. Shimano XT m8000 odpowiada także za zatrzymanie roweru. Z hamulcami Shimano mam jeden problem – nie jestem w stanie wskazać wyraźnych różnic między poszczególnymi grupami. XT na tle SLX-ów czy nawet Deore nie wyróżniają się praktycznie w żaden sposób.

Za amortyzację odpowiadają produkty Foxa – Float Performance 34 z przodu i Float Performance DPS z tyłu. Obowiązkowa w tego typu rowerze sztyca regulowana to Reverb. Do tego naprawdę fajne koła, i kilka gadżetów z półki Whyte – wymienianie całej tabeli nie ma sensu, znajdziecie ją przecież bez trudu na stronie producenta. Na wyróżnienie – niestety negatywne – zasługują gripy. Są zdecydowanie za cienkie i na dłuższą metę niewygodne.

Więcej skoku!

Wśród producentów widać dziwną tendencję do obniżania skoku w 29erach. I tak na przykład T-129 ma 120 mm skoku, podczas gdy jego brat na mniejszych kołach, T-130, oferuje 10 milimetrów więcej. Z jednej strony rozumiem założenie – brakujący skok ma być zniwelowany przez większe koło. Z drugiej nie czaję zupełnie, czemu ma to służyć. Zalety dużego koła zupełnie się w ten sposób zacierają, służą zamaskowaniu mniejszego skoku, a nie zwiększeniu możliwości roweru. Mówiąc inaczej – z dużym kołem i 120 mm skoku Whyte dorównuje możliwościami rowerom na kole 27,5 i skokiem 140 mm (np. naszemu Trance’owi). Ale przecież gdyby dać mu te 10 czy 20 milimetrów skoku więcej mógłby być bezkonkurencyjny. Jedyne logiczne wyjaśnienie dla takiego stanu rzeczy, jakie jestem w stanie znaleźć to obawa, że gdyby T-129 był za dobry, mógłby odebrać klientów nie tylko T-130, ale może nawet i częściowo G-160. Z drugiej strony jednak grupa osób, które w życiu nie kupiłyby 29era tylko i wyłącznie ze względu na osobistą niechęć do tego rozmiaru jest na tyle duża, że rowery na mniejszych kołach zawsze będą miały wzięcie.

Nisko i… długo?

O geometrii Whyte powiedziano chyba już wszystko, a mówili więksi eksperci w tym zakresie niż ja, więc nie będę się powtarzał. Ważne, że T-129RS wpisuje się we wszystkie założenia – jest niski, długi i płaski. Co to daje? Po pierwsze nie wygląda jak typowy 29er. Co równie ważne, z pozycji siodełka robi bardzo dobre, zupełnie nietypowe dla rowerów na dużych kołach wrażenie. Nie mam bardzo dużych doświadczeń z rowerami na kołach w rozmiarze 29 cali, ale w zasadzie na każdym, na którym było dane mi jeździć czułem się jak na szczudłach. W T-129RS nie ma mowy o nienaturalnej pozycji. Możesz się na niego przesiąść wprost z roweru na mniejszych kołach i nie zauważysz różnicy. Od razu czujesz się tu dobrze, a Twoje myśli zaprzątać może jedynie jazda, a nie obawa, że zaraz zawadzisz głową o zbyt nisko zawieszone przewody elektryczne. Ale geometria Whyte ma wpływ na jeszcze przynajmniej dwa istotne aspekty:

  • stabilność: naprawdę trudno wyprowadzić ten rower z równowagi. Nawet na śliskich, szybkich zjazdach jest przewidywalny i łatwy do opanowania. Tak naprawdę odrobinę nerwowości może czasem wprowadzić zawieszenie Foxa, ale reszta przyjmuje to ze stoickim spokojem. Ale jak tylko macie ochotę oderwać go od ziemi, to czyni to bez zająknięcia;
  • zwrotność: ok, wiem, że wiele osób uzna to za bluźnierstwo, ale chyba nie jeździłem do tej pory na lepiej skręcającym rowerze. Tak, w powyższym zdaniu nie ma błędu. Na lepiej skręcającym rowerze, nie „na lepiej skręcającym 29erze”. Ochota z jaką T-129RS składa się w zakręty jest naprawdę godna podziwu. A w połączeniu z cechą wymienioną powyżej powoduje to, że nawet słaby technicznie rowerzysta może na nim jechać szybko i bezpiecznie. 

Generator uśmiechu

Zadaniem T-129RS było udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy 29er może być dobrym rowerem trailowym i dawać „fun”. Odpowiedź mogłaby brzmieć „proszę zapakować”. Serio, nie zdziwcie się, jeżeli za jakiś czas oznajmię światu, że mój kolejny rower trailowy będzie się toczył na dużych kołach (chyba, że będzie sztywniakiem na „plusach”). T-129RS jest ścieżkowcem kompletnym. Na całodniowej wyrypie po górskich szlakach szybko docenicie wygodę płynącą z braku przedniej przerzutki, zalety dużych kół i jego chęć do jazdy zarówno w górę, jak i w dół. Wypad na single? Im bardziej pokręcone tym lepiej! Jedyną rzeczą, której żałuję, jest brak możliwości zabrania testówki na Twistera. Mam nieodparte wrażenie, że mój dotychczasowy PR na Stravie od razu odszedłby w zapomnienie. A i na naturalnych trasach rower sobie poradzi, chociaż oczywiście w granicach rozsądku – nie zapominajmy, że mamy do dyspozycji tylko 120 milimetrów skoku. 


Zobacz także:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.